Skocz do zawartości

Obława augustowska, czyli Mały Katyń" z lipca 1945 roku


Rekomendowane odpowiedzi

Przeciętnemu Polakowi Suwałki kojarzą się z biegunem zimna, zaś Augustów z jeziorami i letnim wypoczynkiem. Mało kto wie, że na obszarze tych dwóch powiatów oraz w północnej części sokólskiego w lipcu 1945 r., a więc w kilka tygodni po zakończeniu II wojny światowej w Europie, przeprowadzono operację wojskową, która przyniosła śmierć kilkuset tamtejszym mieszkańcom, zyskując miano największej zbrodni popełnionej na ziemiach polskich po zakończeniu wojny.

A był to obszar - w latach 1939-1941 podzielony między okupację sowiecką i niemiecką - bardzo doświadczony w czasie II wojny światowej, o olbrzymiej ilości inicjatyw konspiracyjnych i najintensywniejszych walkach latem 1944 r. w ramach akcji „Burza” w całym okręgu białostockim. Wiele z tych akcji było przeprowadzanych wspólnie ze specjalnym oddziałem dywersyjno-rozpoznawczym partyzantki sowieckiej mjr Włodzimierza Cwietyńskiego „Orłowa”, „Kalinowskiego”, a co niektórzy uznają za jedną z głównych przyczyn późniejszych nieszczęść, bo doprowadziło to do dekonspiracji części struktur AK.

Sytuacja gwałtownie zmieniła się w drugiej połowie 1944 r. po wyparciu Niemców: aresztowano członków konspiracji, rozbrajano oddziały AK, żołnierzy kierowano do ośrodków formowania jednostek zapasowych 2. Armii WP, a tych, którzy nie chcieli iść do wojska Berlinga i kadrę dowódczą – wywożono do ZSRR. Tylko w pow. suwalskim do marca 1945 r. aresztowano około 350 akowców, w tym por. Michała Czatyrko „Kawkę”, który pełnił funkcję dowódcy patrolu łącznikowego przebywającego w oddziale „Orłowa”. Później okazało się jednak, że aresztowani w końcu 1944 r. i na początku 1945 r. byli szczęściarzami, bo jednak po kilkunastu miesiącach internowania, w najgorszym wypadku po kilku latach łagrów, wracali do domów.

Kiedy po przesunięciu się frontu na zachód nasycenie terenu wojskiem sowieckim zmniejszyło się, polskie podziemie podjęło działania obronne. Już wczesną wiosną 1945 r. z powodu wzrostu liczby osób ukrywających się, zaczęto odtwarzać oddziały partyzanckie. Ich powstanie dawało także możliwość skutecznego uderzenia w komunistyczny aparat represji i osoby z nim współpracujące. Od początku marca do 1 lipca 1945 r. – według sprawozdania Wojewódzkiej Rady Narodowej w Białymstoku – podziemie niepodległościowe w województwie przeprowadziło 186 akcji, w tym: 74 – na posterunki MO, 49 – na urzędy gminne. W tym czasie w województwie zginęło też 45 żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, a 42 zostało uprowadzonych.

Szczególnie trudna sytuacja była w północnej części woj. białostockiego. I tak np. w powiecie suwalskim do końca maja 1945 r. rozbito 17 z 18 posterunków Milicji Obywatelskiej, a z 14 zarządów gminnych funkcjonowały tylko dwa. Podobnie było w powiecie augustowskim. W tej sytuacji władze powiatowe i wojewódzkie kierowały do strony sowieckiej prośby o pomoc w zaprowadzeniu porządku, które padały na podatny grunt, bo także Sowietom zależało na bezpieczeństwie, szczególnie szlaków komunikacyjnych biegnących z zachodu na wschód.

Transportowano nimi różne zdobycze z obszaru Niemiec (głównie Prus Wschodnich) na wschód, w tym pędzono stada bydła. Kolumny ze zdobyczami stawały się obiektem ataków polskiej partyzantki, chociaż reakcje sowieckie były wtedy na ogół ostre. Po ataku oddziału Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w połowie maja 1945 r. na konwój pędzący bydło w pobliżu wsi Króle (pow. wysokomazowiecki), lotnictwo sowieckie w odwecie zbombardowało tę miejscowość i ostrzelało okoliczne wsie.

Wieś Króle spłonęła - pięciu jej mieszkańców aresztowano, z których dwóch rozstrzelano. O atakach na konwoje stad bydła ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRR Ławrentij Beria meldował 29 maja 1945 r. Józefowi Stalinowi. Równocześnie informował o działaniach podjętych w celu ochrony przeganianego bydła: zorganizowano specjalne trasy i wzmocniono ich ochronę. Ponadto miano podjąć inne niezbędne kroki w celu wzmożenia walki przez organy podległe polskiemu Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego z „bandami” na trasie przeganiania bydła z wykorzystaniem, o ile to konieczne, wojsk NKWD.

Żołnierze Armii Czerwonej i funkcjonariusze NKWD uczestniczyli w akcjach przeciwko polskiemu podziemiu, dokonywali aresztowań, ale i dopuszczali się różnych przestępstw: rabunków, zabójstw, gwałtów. Mieszkańcy składali skargi do lokalnych władz, lecz na ogół interwencje nie przynosiły żadnych rezultatów. Polskie władze były między młotem i kowadłem: chciały uzyskać pomoc strony sowieckiej w walce z podziemiem i umocnić swoje struktury, z drugiej strony zdawały sobie sprawę z konsekwencji zachowania się Armii Czerwonej.

Znalazło to odzwierciedlenie w piśmie wicewojewody białostockiego Wacława Białkowskiego wystosowanym do ministra spraw zagranicznych (poprzez Ministerstwo Administracji Publicznej), w którym zwracał uwagę na te fakty: „Powołując się na poprzednie swoje meldunki o grabieżach, niszczeniu mienia, gwałtach i zabójstwach, dokonywanych przez żołnierzy i całe oddziały Czerwonej Armii na obywatelach polskich, komunikuję, że niedopuszczalne te wybryki ze strony Czerwonej Armii przybrały charakter masowy, przechodzący niejednokrotnie – i coraz częściej – w pogromy i niszczenie równe akcji frontowej w stosunku do nieprzyjaciela.”

Wicewojewoda Białkowski podkreślał dalej, że taki stan podkopywał zaufanie do rządu i budził nienawiść do Armii Czerwonej. Żołnierze sowieccy z tego względu, ale także jako symbole zniewolenia Polski, stali się - obok przedstawicieli miejscowych władz komunistycznych - obiektem ataków polskiego podziemia.
Ostatecznie czynniki sowieckie, ulegając sugestiom polskich władz administracyjnych, a może przede wszystkim w trosce o własne interesy, zdecydowały się na przeprowadzenie akcji pacyfikacyjnej w północnej części województwa białostockiego, która wąskim pasem oddzielała Prusy Wschodnie od republik radzieckich: Białoruskiej i Litewskiej, a przez którą przebiegały najkrótsze szlaki komunikacyjne z zachodu na wschód. Zasięg operacji na wschodzie wyznaczała nowa granica polsko-sowiecka, na południu - droga biegnąca z Suchowoli przez Dąbrowę Białostocką do Grodna, na zachodzie (w południowej części) Kanał Augustowski, na północym-zachodzie – Dowspuda, Filipów i Wiżajny, zaś na północnym-wschodzie – skraj Puszczy Augustowskiej leżący po litewskiej stronie.

Nie wiemy, jaka ilość wojsk sowieckich (ACz i NKWD) uczestniczyła w obławie. Wymieniana za jednym z raportów PUBP w Augustowie i powtarzana przez wielu historyków liczba 45 tys. żołnierzy Armii Czerwonej jako uczestniczących w pacyfikacji wydaje się być zawyżona. Co prawda, dla uwiarygodnienia użycia tak dużej ilości wojska podaje się fakt, że Sowieci mieli zdecydowanie przesadzone informacje, co do wielkości oddziałów partyzanckich w rejonie Puszczy Augustowskiej, ale warto zauważyć, że dla przeprowadzenia podobnej operacji „czekistowsko-wojskowej” w sierpniu 1945 r. w powiecie mariampolskim na Litwie użyto 2350 żołnierzy, uwzględniając więc odpowiednie proporcje, to podczas obławy augustowskiej powinno być użyte tylko 2-3 razy więcej wojska.

Bardzo istotną rolę w całej akcji odegrali funkcjonariusze z lokalnych struktur urzędów bezpieczeństwa publicznego i Milicji Obywatelskiej oraz ich tajni współpracownicy, którzy dostarczali informacji, spełniali rolę przewodników. Trzeba jednak podkreślić, że strona sowiecka miała także bardzo rozbudowany swój własny system informacji W działaniach na terenie powiatu suwalskiego uczestniczyły również dwie kompanie z 1. pułku praskiego (około 160 polskich żołnierzy). Udział tych pododdziałów w obławie ocenia się jednak jako raczej marginalny, podkreślając, że teren ich głównych działań (północne gminy powiatu suwalskiego) był położony peryferyjnie w stosunku do podstawowego obszaru operacji, co – prawdopodobnie – było celowe.

Akcja pacyfikacyjna rozpoczęła się 12 lipca, kiedy to nastąpiły pierwsze aresztowania w różnych, odległych od siebie miejscowościach regionu: we wsi Kopiec (około 15 km na południe od Augustowa), w Serwach (15 km na północny wschód od Augustowa) i w szeregu wsi leżących jeszcze bardziej na północ – w okolicach Gib, a więc w miejscowościach oddalonych od siebie w kilkadziesiąt kilometrów, a w dodatku leżących po różnych stronach puszczy.

W przypadku części miejscowości była też druga faza aresztowań – po kilku, a nawet kilkunastu dniach. Mogło to wynikać z faktu, że niektóre z osób przewidzianych do aresztowania nie zostały ujęte za pierwszym razem, ale bardziej prawdopodobne jest, że druga fala aresztowań była konsekwencją informacji uzyskanych podczas brutalnych przesłuchań, którym zostały poddane osoby aresztowane wcześniej. W czasie ostatnich aresztowań w dniach 26-28 lipca (dokonywanych prawie wyłącznie przez wojska sowieckie) zatrzymano jeszcze około 80 ofiar obławy.

Różny był sposób i okoliczności zatrzymania poszczególnych osób: w domu, w pracy, na drodze, w polu. Najbardziej wyrafinowany zastosowano w Jaziewie (pow. augustowski) - zwołano zebranie wiejskie, a następnie aresztowano jego uczestników.

Nie znamy dokładnie ogólnej liczby zatrzymanych. Według źródeł rosyjskich było to około 7 tys. osób. Po kilku etapach filtracji wyselekcjonowano grupę 500-600 ludzi uznanych za członków polskiego podziemia lub jego współpracowników. W niedocenianym do tej pory przez historyków i prokuratorów piśmie Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z dnia 4 stycznia 1995 r. wymienione są dokładne liczby, które zapewne oparte są na źródłach archiwalnych.

Według tego pisma: „Większość miejscowej ludności spośród zatrzymanych po sprawdzeniu została zwolniona, a 592 obywateli polskich zostało aresztowanych przez organy „Smiersz” 3. Frontu Białoruskiego”. Z tej liczby 69 osób zostało zatrzymanych z bronią w ręku – w większości byli to uczestnicy bitwy nad jeziorem Brożane. W stosunku do 575 osób wszczęto sprawy karne (nie wyjaśniono dlaczego nie wszczęto ich w stosunku do pozostałych 17 osób). Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej stwierdzała dalej: „Wymienionym obywatelom polskim nie przedstawiono zarzutów, sprawy karne nie zostały przekazane do sądów, a dalsze losy aresztowanych nie są znane”.

Władze rosyjskie przyznały więc , że 592 ofiary obławy augustowskiej znalazły się w rękach organów sowieckich, choć nie zdecydowały się, żeby ujawnić do końca mechanizm zbrodni. Zbrodni, która czasami porównywana jest z Katyniem – używane jest nawet określenie „drugi Katyń”, „mały Katyń” – ale tak naprawdę była ona mniejsza tylko pod względem ilości ofiar.

Z innych względów była bardziej dramatyczna, bo: 1) miała miejsce w kilka tygodni po zakończeniu wojny w Europie, 2) była przeprowadzona w zasadzie w stosunku do ludności cywilnej, 3) jej ofiarami było co najmniej 27 kobiet i około 15 osób młodocianych (poniżej 18 lat).
Niektóre z kobiet były ciężarne, jak Hanna Wojno, żona Mieczysława – oficera 41 pp, który po powrocie z oflagu w Woldenbergu podjął pracę w starostwie w Suwałkach i także został aresztowany. Inne pozostawiły kilkumiesięczne dzieci. Szczególnie boleśnie dotknęła obława niektóre rodziny: zaginęło czterech braci Mieczkowskich z Gruszek, po trzech braci Bobrukiewiczów z Karolina (lat: 22, 24 i 26) oraz po trzech braci Luto z Zarub (a najstarszy zginął wcześniej w potyczce oddziału „Żwirki” z Niemcami pod Mikaszówką), Molnerów z Sumowa, Myszczyńskich z Dworczyska, Święcickich z Białowierśni, Ugolików z Kamiennej, Wasilewskich z Osowych Grądów, trzy Łazarskie z Nowinki (matka i dwie córki), troje Sitkowskich z Iwanówki (ojciec, syn i córka), trzy osoby z rodziny Wysockich z Białej Wody (ojciec i dwie córki w wieku 22 i 17 lat). Niektórzy z zatrzymanych i zaginionych ledwie co wrócili z niewoli niemieckiej, obozów koncentracyjnych lub z robót przymusowych, inni – nie zdążyli spotkać się z rodzinami deportowanymi w czasie okupacji sowieckiej na Syberię, które wróciły dopiero w 1946 r.

Najpierw zaczęły poszukiwać swoich bliskich rodziny, a zakłady pracy upominać się o pracowników, wkrótce intensywne starania podjęły władze samorządowe najniższego szczebla. Szczególnie aktywna była Rada Gminy i wójt w Gibach ( w tej gminie zaginęło około 90 osób), skąd pisano pisma do starostwa i województwa, później do premiera, wysłano też specjalną delegację do Bolesława Bieruta.

Do Bieruta , a nawet do Stalina i ONZ, pisały również pojedyncze osoby, sporadycznie zawiadamiano o zaginięciu prokuraturę, ale najczęściej usiłowano poszukiwać przez Polski Czerwony Krzyż. Nie przynosiło to żadnych rezultatów, ale wierzono, że zaginieni żyją. Wiele rodzin pozbawionych ojców, dorosłych mężczyzn, często jedynych żywicieli, było w dramatycznej sytuacji materialnej. Nie otrzymały one znikąd pomocy.
Kiedy żona Aleksandra Warakomskiego z Leszczewka, matka trojga dzieci, w tym córki urodzonej już po aresztowaniu męża, zgłosiła się do komitetu pomocy społecznej w Suwałkach i wyjaśniła, co stało się z mężem, otrzymała radę:”To niech pani lepiej idzie stąd i nikomu nie mówi.” Tak więc większość rodzin nie tylko przestała upominać się o bliskich, ale wręcz zaczęła zatajać rodzinną tragedię.

Po roku 1956 z jednej strony słabły nadzieje na odnalezienie zaginionych, bo powracali już ostatni więźniowie z ZSRR, z drugiej – zmiana sytuacji politycznej ośmielała członków rodzin do upominania się o swoich bliskich. Znowu pisano do różnych instytucji i osób – do akcji włączyło się nawet dwóch miejscowych posłów, członków PZPR, choć w Warszawie nie złożyli nawet interpelacji w Sejmie, ale też i nie znaleźli się na liście kandydatów w następnych wyborach. Niektóre opowieści dotyczące poszukiwań brzmią wręcz sensacyjnie, jak np. legenda o podrzuceniu pisma w tej sprawie z maleńkich Posejnel Władysławowi Gomułce na trybunę pierwszomajową w Warszawie w 1957 r. Ponownie wszczynano śledztwa w sprawie zaginionych, ale znowu bardzo szybko je umarzano.

Sytuacja zmienia się dopiero latem 1987 r. od ekshumacji nieznanych szczątków ludzkich w uroczysku Wielki Bór niedaleko Gib ( w miejscu wskazanym przez Stefana Myszczyńskiego, który stracił w obławie trzech braci i ojczyma) – o których myślano, że są to szczątki zaginionych w obławie - i w konsekwencji powstania z inicjatywy suwalskiej „Solidarności” (Piotr Bajer, Mirosław Basiewicz, Stanisław Kowalczyk) Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 roku, wspartego przez Zbigniewa Bujaka i nielegalne wydawnictwo „Myśl”.

Dopiero wówczas, po przeszło 40 latach, o obławie augustowskiej zaczęto mówić nie tylko w kontekście losów jednostek, ale jako o wielkiej zorganizowanej akcji wojsk okupacyjnych i ich współpracowników przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu. Zmiany polityczne, które po 1989 r. nastąpiły w Polsce spowodowały, że nareszcie sprawą zaginięcia kilkuset obywateli zajęła się prokuratura (najpierw Prokuratura Wojewódzka w Suwałkach) i Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich (poprzednik Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu), a w końcu Instytut Pamięci Narodowej.

Dramat losu ofiar obławy z cała mocą powrócił już w czasie kampanii przed wyborami w czerwcu 1989 r.(kandydowali stamtąd Bronisław Geremek i Andrzej Wajda), w sierpniu tegoż roku przeprowadzono ponowną ekshumację grobów w uroczysku „Wielki Bór”, która potwierdziła wyniki sprzed dwóch lat (w grobach były szczątki żołnierzy niemieckich). Początkowo chyba jednak myślano, że wystarczy „przyciśnięcie” dawnych funkcjonariuszy urzędów bezpieczeństwa, a wskażą oni miejsce zbrodni. Liczono także na rewelacyjne wiadomości zawarte w aktach tychże urzędów, które to nadzieje wkrótce zostały rozwiane.

Równocześnie wystąpiono jednak o pomoc prawną do strony rosyjskiej. Jej najważniejszym, jak dotychczas, rezultatem jest wspomniane pismo Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej z 4 stycznia 1995 r. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego polscy prokuratorzy i politycy nie wyciągnęli z niego żadnych wniosków.

Dodam, że był to okres, kiedy panował klimat sprzyjający wyjaśnieniu tej zbrodni. Także w latach następnych nie wykorzystano tego, iż sama Główna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej potwierdziła fakt, że w rękach sowieckich znalazło się 592 obywateli polskich, którzy „zaginęli”, choć wówczas nie zdecydowała się, żeby ujawnić do końca mechanizm zbrodni. Zbrodni, która ciągle pozostawała i pozostaje w cieniu Katynia.
Od kilkunastu lat przedstawiciele kolejnych prezydentów i premierów z różnych opcji politycznych uczestniczą na początku drugiej połowy lipca w rocznicowych uroczystościach w Gibach - gdzie zbudowano pomnik ofiar obławy według projektu prof. Andrzeja Strumiłło - wygłaszają przemówienia, odczytują listy od swoich mocodawców, w których są zapewnienia o pamięci, pomocy i wsparciu.

Tymczasem w odpowiedzi na interpelację w sprawie losu ofiar obławy augustowskiej złożoną latem 2006 r. przez posła Romana Czepe ówczesny wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal odpowiedział – cytuję fragment – „Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP nie poruszało, zarówno w kontaktach z przedstawicielami władz Rosji jak i Białorusi, kwestii tzw. obławy augustowskiej, ponieważ nie było formalnego wniosku odpowiednich instytucji z prośbą o wsparcie w tej sprawie.” W zakończeniu jednak wiceminister Kowal dodał: „Jednocześnie pragnę zapewnić, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP po przeprowadzeniu konsultacji z odpowiednimi instytucjami poruszy ten problem w trakcie rozmów ze stroną rosyjską i białoruską.”

Czy poruszyło ? To była kolejna deklaracja bez pokrycia. W ostatnich latach wszystkie nadzieje związane z wyjaśnieniem sprawy obławy augustowskiej wiąże się z działalnością polsko-rosyjskiej komisji do spraw trudnych, tylko że w ciągu kilku lat swojej działalności ani razu nie zajęła się ona tą sprawą. Dlaczego ?

18 lipca tego roku przyjadą do Gib kolejni przedstawiciele prezydenta (a może sam prezydent-elekt ?) i premiera, i będą wygłaszali piękne przemówienia – czy coś z nich wyniknie ? Tym razem trzeba mieć nadzieję, że tak. Kilka dni temu, 7 lipca, w holu sejmu otwarto wystawę poświęconą obławie augustowskiej przygotowaną przez oddział IPN w Białymstoku. Otwierając wystawę jeszcze marszałek i prezydent-elekt Bronisław Komorowski wygłosił przemówienie, w którym udowodnił, że sprawa losu ofiar obławy jest mu niezmiernie bliska.

Uczestniczył wielokrotnie w uroczystościach w Gibach: stał nie na trybunie honorowej, ale wśród uczestników, słuchał głosów rodzin, zna ich pragnienie poznania miejsca spoczynku najbliższych. Jednocześnie p.o. prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr Franciszek Gryciuk zaapelował do prezydenta –elekta o pomoc w wyjaśnieniu tajemnicy tragedii sprzed 65 lat.

Alicja Maciejowska, opozycjonistka, dziennikarka radiowa, członek Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r., tak napisała we wstępie do swojej ostatniej książki zawierającej biogramy osób zaginionych („Przerwane zyciorysy”): „Z takim natężeniem tragicznych losów nie zetknęłam się nigdy przedtem w ciągu wieloletniej pracy reporterskiej. Może wkraczam w zbyt osobistą sferę doznań, ale muszę wyznać, że po powrocie do Polskiego Radia w 1989 r. przez dłuższy czas nie potrafiłam podejmować innych tematów, dopóki nie zrzuciłam z siebie brzemienia nieszczęść tych ludzi, których poznawałam i wysłuchiwałam od dwudziestu kilku lat. Nie pomogło. Nadal z tym żyję i gdy spoglądam na fotografię, odczytuję nazwisko, to słyszę głos matki, żony, syna – ich też już nie ma”.

Jan Jerzy Milewski jest pracownikiem Uniwersytetu w Białymstoku i Instytutu Pamięci Narodowej


http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/oblawa-augustowska--czyli-maly-katyn-z-lipca-1945-roku-,61902,1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 127
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Nierozliczona zbrodnia. 65. rocznica obławy augustowskiej
Monika Żmijewska


Obława augustowska była największą zbrodnią dokonaną przez Sowietów na obywatelach polskich po zakończeniu II wojny światowej. Na próżno jednak szukać wzmianki o tym w podręcznikach szkolnych czy encyklopediach. Do dziś nie są znane losy zaginionych podczas obławy, nie wiadomo też, gdzie spoczywają ich szczątki. W poniedziałek minęło dokładnie 65 lat od chwili pierwszych zatrzymań. W sobotę w Gibach rozpoczynają się dwudniowe uroczystości rocznicowe

W lipcu 1945 r. oddziały Armii Czerwonej wspomagane przez UB i MO przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Przetrząsały lasy i wsie, aresztując podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową. Zatrzymano niemal 2000 osób. Część z nich po brutalnych przesłuchaniach wróciła do domu. Około 600 osób zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Wśród nich - co najmniej 27 kobiet (niektóre były w ciąży) i 15 osób poniżej 18 lat. Zdarzały się rodziny, z których zaginęło po kilka osób (np. trzech braci, matka i dwie córki, ojciec i dwie córki).

Aresztowania trwały od 12 do 28 lipca. Bliscy liczyli, że zatrzymani wrócą. Nadzieja tliła się do 1956 r. Wówczas z zesłania wracały ostatnie osoby. Nie było wśród nich ani jednej osoby zatrzymanej podczas obławy. Rozpoczęły się poszukiwania mogił czy szczątków.

- Punktem przełomowym był 1987 rok. Jeden z członków rodziny, z której zginęło trzech braci i ojczym, poinformował organa ścigania, że mu się przyśniła zbiorowa mogiła, że trzeba sprawdzić miejsce, gdzie mogą być szczątki. Oczywiście była to forma chronienia samego siebie, nie chciał być oskarżony. Wskazał miejsce - to było uroczysko przy drodze Giby - Rygol. Pod naciskiem opinii publicznej przeprowadzono ekshumację. Okazało się, że to szczątki żołnierzy wermachtu. Ponoć niedaleko był niemiecki szpital polowy - opowiada Jan Milewski, historyk.

Historycy doszli do ściany

Kolejna ekshumacja miała miejsce już w wolnej Polsce. Wbrew oczekiwaniom rodzin ofiar potwierdziła ona wyniki pierwszej. Po 1989 r. wszczęto śledztwo. Rozpoczęła je prokuratura w Suwałkach, później włączyła się Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich i Instytut Pamięci Narodowej.

- Śledztwo od samego początku było prowadzone nieudolnie. W 1995 r. prokuratura wojskowa w Rosji na zapytanie Polaków odpowiedziała: W rękach sowieckich znalazło się 590 obywateli Polski. Tylu zostało aresztowanych. W stosunku do 579 osób wytoczono sprawy karne, ale nie wiadomo, co się z nimi stało. Jeżeli dostaliśmy taką informację, to było to już stuprocentowe potwierdzenie, że ci ludzie byli w rękach sowieckich. W tym momencie śledztwo wstrzymano. Do tej pory nie wiadomo, gdzie są groby tych osób, nikt nie zrobił nic, aby wyjaśnić okoliczności tej zbrodni - twierdzi Milewski.

Instytut Pamięci Narodowej od 10 lat zajmuje się sprawą obławy. W kraju archiwiści IPN zebrali już wszelkie dostępne materiały i doszli do przysłowiowej ściany - możliwość prowadzenia śledztwa na terenie Polski już się wyczerpała. Od lat podlascy historycy zwracają uwagę, że wyjaśnienie zbrodni nie jest możliwe bez interwencji politycznej i to na najwyższym szczeblu. Mord w rejonie Puszczy Augustowskiej ma wiele wspólnego ze zbrodnią katyńską, dlatego nie może być wyjaśniony bez przyzwolenia najwyższych czynników w Rosji. A żeby do tego doszło - musi być presja ze strony władz polskich i ciągłe monitorowanie sprawy. A z tym jest, oględnie mówiąc, nie za dobrze.

Przerwane życiorysy

W ubiegłym roku prokuratorzy IPN wysłali do Rosji kolejną prośbę o pomoc prawną. I kolejna pozostała bez odpowiedzi. Póki co, Instytut wydał dwie książki poświęcone obławie: jedna opowiada o zaginionych, druga to wybór źródeł odnalezionych w ramach śledztwa.

Autorką pierwszej jest Alicja Maciejowska, opozycjonistka, dziennikarka radiowa, członek Obywatelskiego Komitetu Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w Lipcu 1945 r., która od lat usiłowała rozwikłać tajemnicę zbrodni. Pojechała do rodzin zaginiony i przez wiele lat z nimi rozmawiała, spisywała poszczególne historie. W efekcie powstała książka Przerwane życiorysy", zawiera biogramy osób zaginionych.

- Najtrudniejsze było przełamanie lodów, pokonanie braku zaufania i strachu. Ci ludzie przez tyle lat przyzwyczaili się bać. Bardzo trudno było ustalić, kto należał do AK, kto do partyzantki - mówi w rozmowie z Gazetą" Alicja Maciejowska. - W nawiązaniu kontaktów, o ironio, bardzo pomogła bezpieka. Chodziła za mną, wchodziła do domów i tołokowała tym ludziom, jaka to ja jestem zła. A oni na to: że jak SB mówi o mnie źle, to chyba ja taka najgorsza nie jestem. I tak zaczęło się spisywanie, życiorysów. Rodziny przekazywały kolejne nazwiska, adresy. I się udało.

Obława w źródłach

Druga pozycja to Obława Augustowska. Lipiec 1945. Wybór źródeł" pod redakcją Jana Jerzego Milewskiego i Anny Pyżewskiej powstała przy współpracy białostockich historyków. To najistotniejsze źródła odnalezione zarówno w ramach śledztwa, jak i w trakcie badań prowadzonych przez historyków pracujących w Instytucie i poza nim. Przybliżają sam przebieg obławy oraz wieloletnie starania rodzin i lokalnych środowisk mających na celu wyjaśnienie losu zaginionych. Tom zawiera wybór 125 dokumentów, w tym relacje, fragmenty wspomnień, dokumenty podziemia niepodległościowego, władz administracyjnych oraz bezpieki. Są tu sprawozdania z udziału w akcji (dnia 18 lipca na terenie powiatu zatrzymano 280 osób, z których już rozpoznano 8 członków AK oraz znaleziono 13 karabinów. Brało udział 8 pracowników PUBP. Wśród zatrzymanych znajduje się dużo bandytów i współpracujących z nimi, rozpoznanie których odbywa się. Aparat śledczy sowiecki nie nadąża przesłuchiwać zatrzymanych, którzy przyznają się dobrze i wyjawiają innych" - tak kierownik PUBP w Augustowie pisał do kierownika PUBP w Białymstoku). Są dokumenty potwierdzające, że władze samorządowe niższego szczebla szukały swoich obywateli i pracowników, śląc pisma do władz centralnych, i używając różnych argumentów z rakiem rąk do pracy" na czele. Sporo jest dokumentacji obrazujących poszukiwania indywidualne prowadzone przez rodziny. Szczególnie wyrazista na tym tle jest korespondencja Jadwigi Pietrołaj z Olecka, usiłującej odszukać swego syna Tadeusza. Jest tu i list do prezydenta Bieruta, w którym matka pisze: Odnoszę się z żalem do Władzy Ludowej za tak tajemnicze potraktowanie sprawy syna. Obywatelu Prezydencie, wierząc usilnie w Twoją sprawiedliwość, zwracam się z prośbą o interwencję" (w efekcie wszczęto dochodzenie, trwało trzy lata, oczywiście bez powodzenia).


http://wyborcza.pl/1,75248,8147982,Nierozliczona_zbrodnia__65__rocznica_oblawy_augustowskiej.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie publikacje dotyczące niewyjaśnionej do dziś śmierci sześciuset działaczy podziemia niepodległościowego z lipca 1945 roku wydał IPN w Białymstoku z okazji 65. rocznicy tamtych wydarzeń. Mord nazywany jest obławą augustowską.
Obława augustowska to, jak podkreślają historycy, największa po drugiej wojnie światowej zbrodnia dokonana na Polakach najprawdopodobniej przez sowietów. Nazywana jest czasem podlaskim Katyniem, małym Katyniem lub drugim Katyniem". W lipcu 1945 roku w obławie zaginęło około 600 działaczy podziemia niepodległościowego z Augustowszczyzny i Suwalszczyzny. Los tych osób jest nieznany do dziś.

Sprawa obławy jest w tak zwanej polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych. IPN podkreśla, że bez dostępu do rosyjskich archiwów nie ma szans na wyjaśnienie tej zbrodni.

Promocja książek odbędzie się w sobotę w Augustowie. Główne obchody rocznicowe będą miały miejsce w niedzielę w Gibach na Suwalszczyźnie.

IPN wydał z okazji rocznicy książkę pt. Przerwane życiorysy. Obława Augustowska lipiec 1945" autorstwa Alicji Maciejowskiej, emerytowanej dziennikarki radiowej, badaczki tematu obławy, która działa w powstałym w 1987 roku Obywatelskim Komitecie Poszukiwań Mieszkańców Suwalszczyzny Zaginionych w lipcu 1945 roku.

Książka jest zbiorem 490 biogramów zaginionych w obławie. Przez lata autorka i komitet w specjalnych ankietach gromadzili dane i relacje uzyskane od rodzin ofiar obławy. Jak powiedział PAP dr Jerzy Milewski z IPN w Białymstoku, komitet zebrał kilkaset takich ankiet, a Maciejowska je uzupełniała, gdy pojawiały się nowe informacje.

Sama Maciejowska we wstępie do książki napisała, że chciała opowiedzieć o mężczyznach, kobietach, dziewczętach i chłopcach, którzy zginęli po wojnie, kiedy inni i oni sami próbowali się cieszyć pokojem, zwycięstwem i wolnością".

Autorka pisze, że głównym zadaniem obywatelskiego komitetu było stworzenie pełnej listy zamordowanych przez NKWD ludzi. Ustalono 490 nazwisk. Inna liczba ofiar 592 osób (69 z nich miało być ujętych z bronią w ręku) wynika z informacji jaka stronie polskiej została przekazana przez głównego prokuratora wojskowego Federacji Rosyjskiej w 1995 roku, co może wskazywać, że brakuje dotąd danych o około 100 osobach. Moim zdaniem 592 to bardzo prawdopodobna liczba ofiar, bo została oparta na rosyjskich materiałach archiwalnych" - mówi Milewski.

Maciejowska pisze, że nie znane są dokładnie ani motywy ani okoliczności pacyfikacji. Nie wiadomo też, gdzie są groby ofiar. Przypomina, że sowieci chcieli wyłapać uczestników wojny polsko-bolszewickiej, chcieli oczyścić tereny przygraniczne z +wrogów i bandytów+, tak nazywali wszystkich walczących o niepodległość". Książka ta oparta jest o jeden rodzaj źródła. Źródła uważanego za wątpliwe, niezbyt wiarygodne, subiektywne, bałamutne - pamięć ludzką" - pisze Maciejowska.

Druga książka Obława Augustowska - lipiec 1945 rok. Wybór źródeł" pod redakcją Anny Pyżewskiej i dr Jerzego Milewskiego z IPN, to zbiór źródeł historycznych na temat obławy, m.in. materiałów ze śledztw oraz dokumenty dotyczące działalności podziemia niepodległościowego przed obławą i w jej trakcie. To pierwsze tego typu wydawnictwo, które zbiera rozproszone dotąd najważniejsze źródła historyczne na temat obławy.

W książce jest 125 dokumentów oraz relacji, np. listów pisanych do redakcji suwalskich Krajobrazów" w 1989 roku, które były odzewem od rodzin ofiar po cyklu artykułów o obławie jakie zamieścił ten tygodnik. Listy te - jak podkreśla Milewski - nie były dotychczas w większości publikowane. Pisały głównie dzieci zaginionych" - dodał. Są też materiały zbierane przez Danutę i Zbigniewa Kaszlejów z Augustowa - relacje żołnierzy podziemia z terenu Puszczy Augustowskiej, którzy byli zatrzymani w obławie i wypuszczeni, czy też osób, którym udało się ukryć przed obławą. Są też materiały z prowadzonych śledztw.

Z ustaleń IPN wynika, że obława zaczęła się 9 lipca 1945 roku. Ustalenia IPN wskazują, że mordu na zatrzymanych w obławie dokonały najprawdopodobniej wojska sowieckie, NKWD i funkcjonariusze polskiego UB. Stacjonujące na terenie Suwalszczyzny wojska 50. Armii Radzieckiej zaczęły akcję pacyfikacyjną, zatrzymując w dniach 9-26 lipca kilka tysięcy osób, które kierowano do prowizorycznych miejsc odosobnienia; przesłuchiwano ich, bito i maltretowano, zmuszając do przyznania się, iż współpracują z polskim podziemiem, m.in. AK. Część zatrzymanych zwolniono, bez wieści zaginęło ok. 600 osób. Do dziś rodziny tych, którzy nie wrócili nie wiedzą co się z nimi stało. Wiadomo, że zatrzymani zostali gdzieś wywiezieni samochodami, IPN przypuszcza, że zostali rozstrzelani, ale nie wiadomo gdzie.

Dr Milewski podkreśla, że sprawa obławy nie zostanie wyjaśniona, jeśli nie będzie zdecydowanej woli i działań ze strony najwyższych władz w Polsce, które powinny skuteczniej zabiegać u władz rosyjskich o otwarcie archiwów.(PAP)
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,8144827,Publikacje_IPN_z_okazji_65__rocznicy_oblawy_augustowskiej.html

Na zdjęciu promocja w/w książek. Kupiłem obie i obie polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
Nie Rysiu, nie chodziło mi o to żebyś zawarł" pysk, lecz dla mnie osobiście ciekawsze od jałowych przepychanek nt. peerelu, w których prawie wszystko zostało już powiedziane, są tematy związane z powojennym podziemiem.
Jeśli znów zaczął byś przytaczać pozbawione nadmiernego osobistego komentarza dokumenty z lat 40-tych i 50-tych, to z pewnością było by to z korzyścią i dla forum i dla Twoich relacji z innymi forumowiczami.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według ustaleń Alicji Maciejowskiej, autorki książki Przerwane życiorysy" Hanna i Mieczysław Wojno zostali aresztowani 24 lipca 1945 roku przez Sowietów. Rozbieżne są zeznania świadków co do okoliczności aresztowania, jedni zeznaję, że aresztowani zostali w domu, inni że w Starostwie, gdzie pracowali.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam
Dziękuję za informacje. Powinienem najpierw powiedzieć co wiem o Wojnie
Wojno Mieczysław, por. sł. st. piech. WP. Ur. 9 IV 1909. Po ukończeniu szkoły średniej odbył służbę wojskową w Szkole Podchorążych Piechoty w Różanie (X 1931 – VII 1932), gdzie przeszedł przeszkolenie unitarne, a następnie w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Maz. – Komorowie (X 1932 – VIII 1934). 15 VIII 1934 roku otrzymał promocję na stopień podporucznika służby stałej piechoty z przydziałem do 41 Suwalskiego Pułku Piechoty na stanowisko dowódcy plutonu. 19 III 1938 roku został awansowany do stopnia porucznika. Do lata 1939 roku pełnił funkcję dowódcy oddziału zwiadu pułku, a podczas kampanii wrześniowej 1939 roku dowódcy plutonu kolarzy zwiadowców. Brał udział w walkach pułku w rejonie Piotrkowa. Przebywał w Oflagu IIC Woldenberg. W 1939 roku ożenił się z Hanną z d. ???? (ur. 21 I 1919). Po uwolnieniu trafił do PSZ na Zachodzie (?). Wiosną 1945 roku powrócił do Suwałk. Wraz z żoną mieszkał przy ul. Wigierskiej 67. Podjął pracę w starostwie w Suwałkach. 24 lipca 1945 roku wraz z ciężarną żoną został aresztowany przez NKWD (aresztowania dokonano w ramach zakrojonej na szeroką skalę akcji, nazwanej później „obławą augustowską”, przeprowadzonej w lipcu 1945 roku na Suwalszczyźnie przez oddziały NKWD i ACz), wywieziony w nieznanym kierunku i zamordowany. Według niektórych relacji zabrany został z domu, według innych aresztowania dokonano w budynku starostwa (żołnierzy NKWD miał przyprowadzić starosta). Po aresztowaniu Mieczysław i Hanny, teściowa Wojny doznała pomieszania zmysłów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
Byłem wczoraj w Gibach i wszystko słyszałem. Tych prawie sześciuset bohaterów się nie liczyło, Ich tam nie było, może nigdy nie istnieli. Ale było coś innego. Były świnie walczące o koryto, świnie dla których nie istnieją żadne świętości i znam nazwiska tych świń.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gruby,znaczy chcesz sie pochwalic iz pracownicy smietnika zajeli sie tym za co im sie placi? usuniecie kilku politykierow sprawilo ze zaczyna byc normalnie, .Pochwalam.
I jak beda sie dalej takimi sprawami zajmowac to moze zmienie zdanie o tej instytucji.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To była lista osób , które wystąpiły z wnioskiem do sądu o uznanie za zmarłych ich bliskich, zaginionych bez wieści - ubecja to spisała, bo Ci, którzy o to występowali byli przecież potencjalnymi ( co najmniej) wrogami Polski Ludowej i należało ich działalność śledzić i kontrolować.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak łajzy żerują na temacie obławy - począwszy od Wajdy poprzez , Geremka , aż do Zieli,ńskiego i Komorowskiego"

Licz się ze słowami. Twoje pisowskie poglądy nie uprawniają cię, do nazywania Pana Prezydenta RP łajzą".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gruby, nieładnych epitetów używasz pisząc m. in. o prezydencie RP. Taki kij ma jednak dwa końce więc może doczekam się, że i ciebie oraz twoich politycznych ulubieńców ktoś nazwie łajzami" czego ci ze szczerego serca życzę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co sie tak chłopaki ciskacie ? Chodzi Wam o to że p. Komorowski jest urzędującym prezydentem ? Jeśli tak to ok - napiszę więc o trzech łajzach i urzędującym prezydencie , którzy obiecywali niejednokrotnie ( zwłaszcza przy zbliżających się wyborach) wyjaśnienie sprawy obławy lipcowej
Z tych czterech osób - tylko Komorowski ma teraz możliwość zadziałania skutecznego - czego póki co nie zrobił ( a obiecywał w mojej obecności np podczas otwierania pomnika powstania sejneńskiego - był wtedy o ile się nie mylę ministrem obrony narodowej ).

Jakbyście chłopcy mieli więcej wiedzy , a mniej zaślepienia politycznego ( co mi zarzucacie) to byście chłopcy wiedzieli kto zacz Zieliński i skąd pochodzi.Dla mnie ktoś kto robi sobie z gęby cholewę jest łajzą i to niezależnie od tego jaką partię reprezentuje, czy jakie stanowisko piastuje . A manipulowanie ludźmi, którzy szukają ciał swoich bliskich i którzy uwierzyli, że RP się za nimi ujmie jest ohydne!!!

Zastanawiam się także czy tak samo gorąco broniliście na różnych forach Kaczyńskiego , kiedy wypisywano tam pod jego adresem dużo gorsze epitety , niż ten , którego użyłem ja .

Ja Tobie Panie Korowiow życzę dokładnie tego samego, co Ty mnie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ie to milcz i pisz doniesienie do prokuratury albo gdzie tam sobie uważasz"
Po pierwsze to kultura (tak wiem, dla ciebie obce i wrogie słowo) obowiązuje. Po drugie, to milczeć może co najwyżej twoja żona. Po trzecie to nie donoszę, bo musiałbym się do twoich ulubieńców upodobnić.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie