Skocz do zawartości

Legendy i opowiadania


mermet

Rekomendowane odpowiedzi

Heh, opowieści opowieści :) W Polsce mamy ich pod dostatkiem a i zapewne w ziemi czeka nie jeden dowód. Zapewne jest tu kilku którzy się nie odezwą a wiedzą jak bardzo potrafią być prawdziwe.

Ja dorzucę drobną. Rodzina mojego kolegi była przed wojną ogólnie szanowana i uważana z uczciwą. Kiedy rozpoczęła się zawierucha, żydzi z wioski znieśli tej rodzinie wszystkie swoje kosztowności i pamiątki. Wszystko posegregowano, opisano, i w wielkiej tajemnicy zakopano w kankach. Wojna minęła żydzi nie wrócili po swoje kosztowności. Czekano i czekano z wykopaniem, w międzyczasie sprowadzili się sąsiedzi w okolice. Jako że czasy nie były sprzyjające a właściciele depozytu nie pojawiali się, próby wyciągnięcia skarbu odkładano aż do późnej starości zakopujących. Po kilku nieudanych próbach, spowodowanych już słabiutką pamięcią zakopujących dano sobie spokój. W pewnym momencie nawet zakupiono wojskowy wykrywacza ale wścibscy sąsiedzi uniemożliwili skuteczne poszukiwania. W końcu dziadkowi i babci się zmarło. Kilka lat temu, ich córce, która dziś również jest już babcią, śniła się mama która mówiła że należy odkopać ten skarb i jest on pod zabetonowanym placykiem gdzie składowano obornik. Niestety okazało się że akcja ratunkowa jest niemożliwa ponieważ jej siostra w tym czasie sprzedała dom z działką, dom został zburzony i ktoś coś tam podobno budował, pewnie przez 200 lat skarbu nikt nie odnajdzie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomek1153 skąd ja znam takie dołki jeszcze ,,ciepłe' . właśnie jeśli się usłyszy legendę to trzeba sprawdzać na gorąco .Patrząc na to z innej strony to właśnie dzięki takim bajkom i legendom wielu z nas ma takie hobby, bo nie wieżę że guziki i łuski aż tak bardzo rozpalają zmysły, każdy skrycie liczy na więcej nie oszukujmy się. Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opowiem i ja .Jest tak, przyjechali Niemcy na fundamęty dworku i kopią, łopata złamana więc szukają kogoś kto im pomoże. Trafiają na mego ojca z kolego ręce bolą od tłumaczenia, ściągają wykrywacz i kopią nic i nic poddają się. Rok pużniej Niemcy przyjeżdżają z tłumaczem trzy kroki od schodów musi być. Ojciec jedzie z kumplem kopią wykrywacz odpalony Niemcy mówią ze to porcelana i chyba w szmatach pozawijana, iglice w ruch krok przy kroku każda cegła wyjęta i lipa... wiecie ile razy ja to słyszałem. Jedz tam jest wykop
kiedyś pojechałem złooomu gruzu i aż pięć wyjść ze schodami Taka to legenda pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja znam legende o smoku Wawelskim i bazyliszku :) i o diable Borucie też znam :D

A tak na poważnie, nie ma co ukrywać wielu z naszym forumowiczów znalazło coś co ktoś zakopał i milczą, bo ja też bym milczał gdybym np trafił słoik ze świnkami albo inne cuda.
Mojej żony pra dziadek - właściel młynu i majatku ogromnego również zakopał srebrne i złote monety, ale jedno mówią pod gruszą, jabłonią, inni za stodoła. A ja głupi juz od roku przynajmniej raz w miesiacu jezdze i szukam i prócz złomu, paru boratynek i przepalonych śmieci z popiołu nic nie znalazłem :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...
A ja opowiem wam prawdziwą historyjkę o skarbach.
W latach 70-tych,przyjechała była mieszkanka z tej miejscowości w której mieszkam,była bogata przed wojną.Korzystała z usług taksówkarza,który znał trochę Niemiecki,chciała obejrzeć swoją własność,której właścicielem był Skarb Państwa a pracował tam mój -powiedzmy-kolega i znajomy tego taksówkarza.Korzystając ze znajomości wprowadził Niemkę do obiektu,ta obejrzała i powiedziała,że tutaj jest cały jej majątek i wróciła do Niemiec.Taksówkarz przygotował łomy i inne narzędzia i zaproponował koledze,że będą szukać wspólnie.Kolega się wystraszył,bo stwierdził,że jak nic nie znajdą,to zgnije" w kryminale za szkody wyrządzone w mieniu państwowym.Będąc u mnie na kawie opowiedział mi tę historię i to,że przed kilku laty podczas remontu tego obiektu,który wówczas nie był zabezpieczony,ktoś wszedł w nocy i opróżnił skrytkę,która znajdowała się w murze na wysokości 1 m o wielkości 30X40cm nad schodami do piwnicy i dziurę po tej skrzynce pokazywał mi,każdy tam przechodził co dziennie obok i nie wiedział,że ma coś wartościowego w zasięgu ręki.
Wyglądało na to,że coś tam powinno jeszcze być,bo ponoć z tych opowieści było tam przygotowanych 10 skrytek,-również dla rodzin i bogatszych znajomych.Pytałem się kolegi,czy ten dobrze rozumiał co Niemka mówi,bo znając słabo niemiecki,mógł zrozumieć nie to co mu się marzyło np-.Że tu jest jej cały majątek,mogła myśleć,że zostawiła tutaj cały dorobek życia,budowla była obiektem,z którego żyła i to dobrze.Piszę trochę enigmatycznie,aby nikt nie mógł zlokalizować miejscowości,bo swego czasu sprawa była znana dużej grupie ludzi.Był to czas,kiedy nasza technika była 50 lat do tyłu za Europą zach.i żadnych urządzeń do wykrywania metali nie było.Postanowiłem,aby nie zrobić żadnych szkód materialnych a mieć możliwość przeszukania obiektu i terenu bez robienia żadnych kuć i wierceń itd.skonstruować wykrywacz metalu,zaznaczam,że eksploracja interesowała mnie już wcześniej,gdyż miałem pewną wiedzę na ten temat od Ojca,rodziny wysiedlonej na roboty do Niemiec i własne spostrzeżenia,bo mam tyle lat,że mogli by być zaskoczeni,czytający to opowiadanie,
Skonstruowałem ten wykrywacz o takich parametrach,że do Głębokości 20 cm.wykrywał monetę,zakładałem,że to co szukamy będzie znacznie większe,więc i zasięg będzie dużo większy.Przyrząd zademonstrowałem koledze i jego Żonie,byli pod wrażeniem,bo nawet nie wiedzieli,że takie coś można zrobić,postanowiliśmy spenetrować budowlę i teren.
Może dalszy ciąg będzie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś ojciec mi opowiadał o skarbie powstańczym. Polacy zakopali w pobliskim lesie skarb, pomagał im jeden miejscowy któremu prawdopodobnie kazali złożyć przysięgę że dochowa tajemnicy i jej dotrzymał. Mój dziadek pokazywał mojemu ojcu dół w którym był ukryty skarb (lata 60) możliwe że ten sam. Druga historia prawdopodobnie prawdziwa. Podczas powstania został ukryty w stodole skarb przez polaków. Jeden z nich na zesłaniu spotkał żołnierza w carskiej armii. Który jak się okazało był z tej samej wsi, wówczas ten zdradził mu miejsce przechowywania depozytu. Żołnierz po odbyciu służby pojechał do tej wsi odnalazł gospodarstwo i stodołę, lecz wszystko puste. Od miejscowych dowiedział się, że gospodarz zaczął rozbierać starą stodołę, ale za jedną noc uciekł z rodziną z domu... Prawdopodobnie okolice Radomskiego. Dziadek mój pracował przy meriolacji pól. Opowiadał że pracował z nim w brygadzie facet na koparce, pewnego dnia podczas kopania na byłych polach dziedzica coś wykopał, a na drugi dzień już nie przyszedł do pracy. Okolice Górnego Śląska lata 60-70 ubiegłego roku.
Ojciec znalazł w miedzy pudełko z austro-węgierskimi monetami, niestety pogubił bo to za dziecka.
To tyle co znam, sory za składność wypowiadania ale humanista ze mnie żaden.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam jestem twórcą takiej legendy:) Będąc chłopcem w wieku -nastu często z moimi kuzynami w poszukiwaniu skarbów penetrowaliśmy strych domu jednego z nich. Kiedyś wpadłem na pomysł aby zrobić z nich żart. Otóż napisałem na poszarzałej kartce jakby testament pewnego człowieka. Pisał on w nim, że jest polskim partyzantem, ukrywającym się przed hitlerowcami, a że są już na jego tropie i niewiele czasu mu pozostało postanowił coś ukryć. To coś to partyzanckie dokumenty no i dobra materialne w postaci złota, srebra i pieniedzy. Oczywiście załączyłem mapkę z miejsce ukrycia skarbu, które znajdowało się w ścianie piwnicy. Ostatnią wolą partyzanta było aby ten skarb został wykorzystany rzecz jasna na walkę z okupantem. List ukryłem na strychu pod belką. Zorganizowałem kolejna wyprawę na strych i rzuciłem pomysł, że może coś będzie za belkami. List znalazł jeden z kuzynów i w miarę czytania robił coraz większe oczy. Wszyscy rzuciliśmy się po sprzęt do kucia ścian i zeszliśmy do piwnicy. Zachowywałem kamienną twarz do momentu pierwszego zetknięcia się kilofa z miejscem ukrycia skarbu. W tym momencie nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. Kuzyni nie mogli uwierzyć że sobie jaja z nich zrobiłem, ponieważ wszystko wygladało autentycznie, papier wyglądał na stary, jego krawędzie były dodatkowo postrzępione i cała historia wydawała sie w miarę wiarygodna. Teraz często opowiadamy sobię tę historię przy okazji różnych spotkań;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie