Skocz do zawartości

Polski ksiądz, sowiecki agent


Rekomendowane odpowiedzi

W Dużym Formacie dodatku Gazety Wyborczej:
http://wyborcza.pl/1,75480,6337964,Polski_ksiadz__sowiecki_agent.html

Polski ksiądz, sowiecki agent

Ksiądz diecezji włocławskiej Józef Bulka ścigany jest europejskim listem gończym pod zarzutem spowodowania śmierci 56 osób. - O Matko Boża! - powtarza ordynariusz włocławski bp Wiesław Mering, gdy pokazujemy mu dokumenty

Okryta tajemnicą uroczystość odbyła się nie - jak zwykle - we włocławskiej katedrze, ale w ogrodzie za pałacem kurii. Udział wzięły tylko cztery osoby - biskup, wyświęcany ksiądz i dwóch kapłanów świadków. Biskup to Roman Andrzejewski, administrator diecezji włocławskiej. Nowy ksiądz to Józef Bulka, Litwin. Jest listopad 1987.

Rok 2006. W Teatrze Narodowym Aleksander Łukaszenka osobiście wręcza ks. Bulce premię - order i nagrodę pieniężną "Za duchowe odrodzenie Białorusi. "Sowietskaja Biełorussija nazywa go "architektem Boga, a o jego plebanii mińska kinematografia kręci film pt. "Białoruski Wersal. Wycieczki zwożone z całego kraju mogą tu oglądać m.in. pomnik Jana Pawła II, muzeum trzeźwości i zwierzęta w minizoo.

W tym samym czasie na Litwie historycy z Centrum Badania Eksterminacji wysyłają do prokuratury dossier Bulki.

Październik 2008. Wileński sąd wydaje europejski nakaz aresztowania. W każdym kraju UE ksiądz Józef Bulka będzie natychmiast zatrzymany.

Grzeczny chłopiec

Antanas Terleckas większość zębów stracił w sowieckich łagrach, gdzie spędził 11 lat. Spotykamy się w Wilnie, w byłej katowni litewskiego KGB.

- Józefa Bulkę poznałem jako uczeń technikum handlowego.

Jest rok 1946. Terleckas działa w antysowieckim podziemiu w Wilnie, Bulka - w partyzantce na terenie powiatu Utena (Uciana), sto kilometrów na północ od stolicy. Do stolicy przywoził meldunki i egzemplarze antykomunistycznej gazetki odbijanej przez jego brata - Antanasa Bulkę - w leśnej drukarni.

- Grzeczny chłopiec. Strasznie się bał i dużo modlił. Na ulicy wciąż przekładał w dłoni paciorki różańca. Sztywniał cały, gdy tylko ktoś się do nas zbliżał na chodniku. To przestawał oddychać, to sapał. Myślałem sobie wtedy: co będzie, jeśli wpadnie?

Zdradzony przez kaligrafię

Gdy Terleckas odprowadza Bulkę na pociąg, w litewskich lasach - mimo zakończenia wojny - wciąż walczy z sowiecką władzą kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Podziemie jest politycznie podzielone, ale dobrze uzbrojone i waleczne. Między 1946 i 1948 rokiem ginie więcej Sowietów niż partyzantów.

Leśni niszczą posterunki milicji i komitety partyjne, palą siedziby komisji wcielających do Armii Czerwonej, rozbrajają mniejsze oddziały wojska, otwierają więzienia. Duże grupy kryją się w warownych obozach stawianych wśród najgłębszych puszcz, małe - w ziemnych bunkrach zamaskowanych pod przydomowymi sadami, drewutniami, owczarniami.

Bulkowie, Józef zwany Juozasem i młodszy o rok Antanas, należą do oddziału kwaterującego w okolicy ich rodzinnego przysiółka Riepaicai (Repajcze) pod Ucianą. To przedwojenne polsko-litewskie pogranicze. Obaj uniknęli sowieckiego poboru. Ich matka - łączniczka o pseudonimie "Pieśń - sfałszowała ich daty urodzenia, odmładzając obu o pięć lat.

Nocą są partyzantami, za dnia próbują niczym się nie wyróżniać.

Józefa - na co dzień urzędnika pocztowego - zdradza jednak charakterystyczny styl pisma, którym przepisuje na czysto wysyłane do Wilna partyzanckie raporty. Ktoś w bezpiece porównuje zarekwirowane meldunki podziemia z próbkami pisma mieszkańców powiatu Uciana. Bulka zostaje wezwany do Svencioneliai (Święcian) na szkolenie podnoszące kwalifikacje pracowników poczty. Nie wie, że kurs jest mistyfikacją Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MGB), a prelegent to sam szef rejonowego oddziału, pułkownik Buszkow.

Buszkow werbuje "Marzyciela

- To było 15 października 1948 roku - Laimonas Abarius, historyk, przyjmuje nas w magistracie ukrytego w wysokim lesie miasteczka Visaginas. Pracuje tu jako specjalista od oświaty i kultury. Betonowe i ponure, jest sypialnią pracowników elektrowni atomowej w Ignalinie.

- Z zachowanych dokumentów wynika, że Bulka podjął współpracę praktycznie od razu. Partyzantów zwykle torturowali, jego nie musieli - Abarius, jak większość naszych rozmówców - Litwinów, nazywa księdza (z litewska) Jouzasem Bulkasem. Odsuwa teraz popielniczkę i kładzie przed nami protokół przesłuchania. Sześć stron maszynopisu - w tekście rysopisy i pseudonimy partyzantów z okolic Uciany - oraz dwa rysunki autorstwa Józefa Bulki.

W środkowym kółku on sam - bojownik o konspiracyjnym pseudonimie "Svajunas ("Marzyciel).

Nad kółkiem pseudonimy dowódców i hasło "Laisve. Lietuvos Laisves Armija, czyli Litewska Armia Wolności. To w 1948 roku jedna z trzech największych central podziemia. Utrzymuje pod bronią blisko 10 tysięcy partyzantów zwanych "Jastrzębiami (Vanagai).

Obok kółka współpracownicy i ich leśne przezwiska, niżej - podwładni.

O matce i bracie ani słowa.

Pułkownik Buszkow notuje z zadowoleniem, że zatrzymany Bulka to dobry materiał na agenta. Kolejne spotkanie w Święcianach wyznacza za tydzień.

Kombinacja operacyjna

Gdy przerażony młodzieniec wraca z rzekomego szkolenia do domu, opowiada o zatrzymaniu najpierw matce, a potem bratu. Mówi, że za tydzień ma się stawić na kolejne spotkanie. 22 października "Pieśń zabiera obu synów nad pobliskie jezioro. Józef i Antanas wypływają na ryby. Po zmroku podpływają do brzegu w odludnym miejscu, przewracają łódkę, rozrzucają w trzcinach swoje ubrania i uciekają do lasu. Rankiem matka z krzykiem zwołuje nad wodę okolicznych ludzi - dzieci się potopiły!

Synowie są już wtedy w bazie partyzanckiej. Macierzysty oddział przyjmuje ich początkowo nieufnie, ale kolejne dni mijają i nikt nie zostaje aresztowany. Józef, pytany o to, co zeznał w Święcianach, mówi, że od razu zemdlał ze strachu i ocknął się dopiero w kościele, przed obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej.

- Z dokumentów wiemy też, że MGB powstrzymało się od aresztowań w powiecie Uciana, bo w otoczeniu tamtejszych oddziałów działał agent "Korszon, dużo cenniejszy dla Sowietów niż Bulka - Laimonas Abarius zapala kolejnego papierosa. Dymek unosi się wzdłuż ściany, na której Matejkowska "Bitwa pod Grunwaldem wisi obok zdjęcia litewskich partyzantów piłujących drewno w leśnej bazie. W 1992 roku młody, zafascynowany legendą antykomunistycznych straceńców Abarius zaczął pisać o nich pracę magisterską. Wpadł na trop Józefa Bulki. Prześwietleniu historii "Marzyciela poświęcił dekadę.

- Wygląda na to, że w październiku 1948 roku bezpieka, bazując na materiałach z przesłuchania Bulki, zaczęła kombinację operacyjną - opowiada, gdy wychodzimy z biura na spacer po zaśnieżonych lasach. - Działali przemyślnie. Zatrzymania spadły tylko na wileńską część wsypanej przez Bulkę siatki, a i to nie od razu. Pozostałym pozwolili działać.

Antanasa Terleckasa agenci MGB zabrali z lekcji w szkole.

- Czekista udowodnił mi na przesłuchaniu, że wszystko o nas wiedzą, potem kazał wyprowadzić za bramę. "To nie aresztujecie? - spytałem. Odparł: "Nie spiesz się. Przyjdzie twoja kolej. Czekałem na tę kolej codziennie przez sześć lat. Zamknęli mnie dopiero w 1955 roku.

Chrystus z karabinem

- Chodził w sutannie jak ksiądz, chociaż nim nie był, nazywaliśmy go Chrystusem, bo rozdawał medaliki - Algirdas Gogelis, za młodu partyzant, dziś 73-letni, mocno schorowany emeryt, dożywa swoich dni w drewnianym przysiółku pod Ucianą. Znaleźliśmy go, szukając żyjących jeszcze ludzi z oddziału "Marzyciela.

Józefa Bulkę Gogelis pamięta doskonale: - Religijność to pierwsza, a druga jego pasja to walka z alkoholizmem. Domagał się, by władze podziemia zakazały hucznych zabaw do czasu, kiedy Litwa odzyska niepodległość. Sam zorganizował grupę, która rozpędzała popijawy.

Laimonas Abarius opowiada nam o najeździe grupy Bulkasa (jak historyk nazywa Bulkę) na maleńką wioskę Ginucai.

Według zachowanej na piśmie relacji świadka zimą 1948/49 bojownicy otaczają młyn, w którym miejscowi piją bimber, dodając sobie odwagi przed odwiedzinami w domu dwóch młodych kobiet - wdów po partyzantach. Nie odpinając pistoletu od pasa, "Marzyciel wygłasza wieśniakom kazanie. - Te szliuchy prowadzą was do zguby. To przez nie popadacie w pijaństwo. Musicie się ich pozbyć.

Zebrani w młynie kajają się przed partyzantami i obiecują poprawę. Chłop ochotnik idzie wybić szyby w chałupie wdów.

- Dobrego dzieła dokonałeś - chwali go po robocie "komendant Bulkas. Wręcza medalik i zarządza wspólną modlitwę dziękczynną. Wkrótce udaje mu się wymóc na dowództwie LAW wprowadzenie wśród leśnych miesiąca różańca świętego, miesiąca serca Jezusa i codziennego, obowiązkowego śpiewania litanii.

Szeregowy bojownik Bulka

Podziemny sztab LAW znosi wiele ze strony rozmodlonego dowódcy - szczególnie gdy pod wsią Sajduciszki pijani partyzanci zabijają swojego dowódcę. Dziś wiadomo, że była to prowokacja zmontowana przez agentów MGB. W tamtym czasie zbrodnia wyglądała na tragiczny wypadek wywołany pijaństwem i zdziczeniem leśnych. Może dlatego religijno-abstynenckie obsesje "Marzyciela tolerowane są jeszcze przez dwa lata - do czasu, gdy wysyła partyzanckiej centrali "Plan naprawy podziemia.

Bulka proponuje zaprzestanie walki zbrojnej i skupienie się na modlitwie oraz edukacji. Stworzenie w lasach sieci kaplic, bibliotek, klubów abstynenckich i czekanie. Wyzwolenie przyniosą Amerykanie, którzy pojawią się tu w efekcie nieuniknionej III wojny światowej.

Tego już za wiele - "Chrystus zostaje zdegradowany do roli szeregowego bojownika i wraca do swej wioski, gdzie dalej ukrywać się będzie u boku brata.

Walka Litwinów z Sowietami wchodzi właśnie w ostatni, najbardziej krwawy etap.

Połączone już we wspólny Ruch Walki o Wolność Litwy (Sajudis) podziemie ponosi wielkie straty. Z kilkudziesięciu tysięcy zostało na Litwie nieco ponad 5 tysięcy zbrojnych. Infiltrowani przez bezpiekę, tropieni jak zwierzęta, co rusz zdradzani, partyzanci w nieustannym odwrocie kluczą i uderzają punktowo: palą kołchozy, nie oszczędzając kołchoźników, likwidują kolaborujących z komunistami chłopów i ich rodziny. Szczególnie okrutnie poczynają sobie oddziały opanowane już przez agentów MGB.

Partyzantka - przed finałową likwidacją - ma stać się znienawidzona, aby nie mogła już w tym kraju zmartwychwstać.

Bezpieka chwyta nić

Ostateczne rozbicie podziemnego kierownictwa w rejonie Uciany przyspiesza zbieg okoliczności.

Jakiś młody chłopak z bezimiennego, żywiącego leśnych chutoru zabija milicjanta. Partyzanccy dowódcy radzą, co z nim zrobić. Biorący udział w naradzie "Korszon, cenny agent pułkownika Buszkowa, proponuje albo chłopaka zastrzelić, albo oddać władzom.

Pozostali chcą dzieciaka ocalić.

Spór przeradza się w kłótnię, kłótnia - w strzelaninę. "Korszon zostaje zabity. Jego śmierć to wyrok na niespodziewających się jeszcze niczego bojowników. Gdy nie ma "Korszona, bezpiece brak już powodu, by dalej odkładać likwidację siatki w powiecie Uciana.

Akcja nosi kryptonim "Wschód. W jej ramach MGB łapie m.in. łącznika z meldunkiem podpisanym przez Bulkasa-"Marzyciela.

A przecież w szufladzie pułkownika Buszkowa leży pełen kółek rysunek wystraszonego pocztowca, który nosił taki pseudonim, ale "utonął tydzień po wstępnym werbunku.

"Marzyciel znów awansuje

MGB aresztuje teraz matkę rzekomego topielca. "Pieśń konsekwentnie milczy na przesłuchaniach, więc bezpieczniacy organizują jej fikcyjne odbicie z konwoju. Wszystko wygląda naturalnie: agenci poubierani w noszone przez partyzantów przedwojenne litewskie mundury strzelają do konwojentów i wyprowadzają zaskoczoną kobietę z więźniarki. Już w lesie, przy ognisku, wyciągają od niej informacje o bunkrze, w którym ukrywają się Józef i Antanas.

Faktycznie bunkry są trzy, wszystkie wykopane w lesie, w dużej odległości od siebie, świetnie zamaskowane. Jeden służy do spania, w drugim bracia urządzili magazyn żywności, trzeci - najcenniejszy - to biuro lokalnego sztabu partyzanckiego. Sowiecka obława otacza tylko pierwszy schron. Antanas zauważa nadciągającą tyralierę, jeszcze zanim bezpieczniacy dostrzegają jego. Dzięki temu bracia uciekają z powodzeniem - zacierając ślady, dochodzą najpierw do magazynu żywności, potem do sztabu.

- Ostrzegli o obławie i pewnie to zdecydowało, że zostali tam dobrze przyjęci - opowiada Laimonas Abarius, gdy jedziemy razem do Repajczy, by obejrzeć dom rodzinny Józefa. - Jeszcze tej zimy Bulkas zaczął znowu awansować. Średnia życia w litewskiej partyzantce w tamtym czasie wynosiła dwa-trzy lata. A on trwał w konspiracji już przynajmniej sześć. Został więc szefem łączności na cały rejon Uciany. Rejon ważny, bo - dzięki lasom - jeden z ostatnich, gdzie jeszcze się broniły jakieś większe nasze siły.

Wystarczyły trzy miesiące, by "Marzyciel poznał aktualną strukturę niedobitków.

Obława w dzień św. Józefa

Maria Vasulite, partyzancka łączniczka i narzeczona Antanasa Bulki, nosiła pseudonim "Agonele ("Jagódka). Młody drukarz konspirator pisał na jej cześć romantyczne poematy. Laimonas Abarius czytał jeden z nich - zachowany jako dziesięciostronicowy załącznik w archiwach bezpieki - i zapamiętał, że wiersz był - jak na dzieło poety amatora - bardzo dojrzały. Bezpieka schwytała "Jagódkę w marcu 1951 roku. Poddali ją torturom - wytrzymała. Pomógł dopiero wypróbowany już podstęp - udawane odbicie z konwoju.

15 marca 1951, dwa i pół roku po tym, gdy "utopiony Józef Bulka zerwał się pułkownikowi Buszkowowi ze smyczy, rzekomi "oswobodziciele transportowanej "Jagódki słyszą od niej wreszcie, gdzie się ukrywa uciekinier.

Obława na niego rusza 19 marca - w dniu imienin jego patrona. Bezpieka zakłada, że partyzanci świętują i łatwiej będzie ich podejść.

"Jak się zorientowaliśmy, już otaczało nas mrowie - zezna pół wieku później (w Centrum Badania Eksterminacji i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy) Vasiulis Ignas Gołąb". - Jozas Bulkas wyszedł od razu z podniesionymi rękami, jakby był pewny, że nic mu nie zrobią. Antanas walczył do końca i zginął, tak jak wielu innych. Mnie wzięli żywego, trafiłem do łagru.

Bulka zgadza się pomóc MGB

Wiosną 1951 roku "Marzyciel zostaje ostatecznie agentem "Bimbą.

- Sowieci przekonali go, że ci, co walczą jeszcze w lesie, to już i tak trupy - mówi Laimonas Abarius. Że trzeba zapobiec wciąganiu w podziemie kolejnych młodych ludzi, których czekałaby tylko nieunikniona śmierć. A Bulkas przecież nie chciał zabijania. Marzył, by zostać księdzem.

Wysiadamy z Abariusem w Repajczy. Rodzinny przysiółek Bulki to kilkanaście drewnianych chałup rozrzuconych wśród nagich, białych teraz pagórków. Nie ma tu kościoła ani sklepu, połowa domostw - wyglądających dziś prawie tak samo jak w latach 50. - stoi pusta. Dawne gospodarstwo Bulków kupił ktoś z miasta i jest tam tylko latem.

- "Pieśń i jej synowie to byli biedni rolnicy - historyk zapala papierosa. - O ojcu wiadomo niewiele. Miał na imię Vinces, zmarł, gdy synowie byli jeszcze mali. Juozas Bulkas skończył w sąsiedniej wiosce trzy klasy podstawówki, potem uczył się w gimnazjum w Tauragniach, niedaleko stąd. Mieszkał u ciotki znanej z gorącej pobożności.

- Niech pan wybaczy - przerywam na chwilę - ale coś tutaj zgrzyta. Miłość do Boga i potem pół setki ofiar? Chyba coś z tą jego wiarą było nie tak.

- Bulkas to postać tragiczna. Znalazł się w złym miejscu i w złym czasie. W innych warunkach mógłby zdziałać wiele dobrego. Bo jakie były jego główne motywy? Młody chłopak, układny, niepijący, ukształtowany przez matkę i ciotkę. Wokół potworny alkoholizm, przemoc, gwałty - a on chce tutaj szerzyć wiarę w Boga i oświatę. Ale chce też być kimś ważnym, przecież on z własnej inicjatywy pisze raporty w sprawie naprawy podziemia. Więc oficer bezpieki mówi mu tak: "Pomożemy ci zostać księdzem, będziesz jeszcze personą, będziemy razem zwalczać alkoholizm, tylko pomóż teraz nam.

"Bimba namierza i wydaje ludzi

Na sowieckich statkach walczyło się kiedyś ze szczurami tak: do żelaznej beczki po ropie wrzucasz kilkanaście złapanych gryzoni i nie karmisz. Już wkrótce oszalałe z głodu zwierzęta zaczynają walczyć ze sobą na śmierć i życie, zjadając słabszych. W końcu zostaje jeden. Mówią na niego „udarnik”, czyli ten, który się wbija - jak końcówka wiertła w mur. Wypuszczony na wolność zaczyna polowanie na kryjących się po zakamarkach współbraci.

- Dla sowieckiej bezpieki antykomunistyczne podziemie litewskie to były "szczury, "szkodniki, "robaki. Tak właśnie brzmią kryptonimy operacji. A "udarnikiem został agent "Bimba. Nie trzeba go było wcale wsadzać do beczki. Poszedł ze strachu - Rytas Narvydas, śledczy z Centrum Badania Eksterminacji i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy, przyjmuje nas w wileńskim biurze. Za oknem widać plac, gdzie wieszano kiedyś powstańców styczniowych. Gospodarz wyciąga pliki dokumentów, do których dotarli we dwóch, razem z Laimonasem Abariusem. - "Udarnik krążył w terenie z własnym komando i szukał kontaktów z kolejnymi partyzanckimi grupami. Namierzonych od razu likwidowano.

Druki meldunków "Bimby wyglądają jak karty dań z restauracyjnego menu. U góry pełen ozdobnych zawijasów nagłówek "Agienturnoje doniesienije, pod nim równiutko wypisany na maszynie tekst, akapity oddzielone estetycznym szlaczkiem.

Narvydas złożył w litewskiej prokuraturze wszystkie dowody winy dzisiejszego księdza. Prokuratura uznała je za wystarczające do postawienia zarzutów w 11 sprawach, które kosztowały życie 56 osób. Wileński sąd - po przeanalizowaniu zarzutów i przesłuchaniu oskarżających księdza świadków - wystawił europejski nakaz aresztowania.

- Ale Białoruś odmówiła współdziałania, więc tam Bulka jest bezpieczny - mówi nam prokurator Alfredas Bacys z Ignaliny. - Nie miało dla nich znaczenia, że zebrane dowody są absolutnie przekonujące.

Starsza pani szuka Bulkasa

Paulinę Gaidelyte znajdujemy w zasypanym śniegiem chutorze wśród puszczy i jezior nad litewsko-łotewską granicą. Opowiada, co wydarzyło się w kwietniu 1951 roku.

- Cała moja rodzina w partyzantce działała, ja byłam łączniczką. Starszy brat zginął w 1947 roku. Bardzo dobrze Bulkasa znaliśmy, często u nas bywał, meldunki woził, nieraz zanocował. Tego dnia przyszedł zabrać młodszego brata Kaziasa i jeszcze kilku innych na naradę. W pustej zagrodzie. Byłam przy tym, jak zapraszał. Nikt już z tego spotkania nie wyszedł. Szybko potem przyjechali tutaj Ruscy i zabrali całą naszą rodzinę na wywózkę. Trafiłam do Kazachstanu - gospodyni pokazuje nam zdjęcie na wielbłądzie. - Gdyśmy po dziesięciu latach wróciły, siostry i ja, nic nie zostało. Dom rodzinny zabrali, konie, owce, ziemia - wszystko straciłyśmy, nawet łyżki. Trzeba było mieszkać po rodzinie do końca życia. Zniszczył nam ten człowiek los. Dlatego postanowiłam go odszukać.

Kamienie rzucone przez Bulkę

Agent "Bimba zorganizował przynajmniej 11 podobnych pułapek.

27 października 1951 roku zwołał pod Ucianą dużą partyzancką naradę. Spotkanie odbyło się w leśnym bunkrze, przyszło kilkunastu ludzi, wśród nich ostatni wysocy dowódcy podziemia. "Bimba wyszedł w trakcie, chwilę po tym w środku wybucha mina.

- "Bimba znał ludzi, a oni mu ufali - mówi Laimonas Abarius, gdy wracamy z Repajczy. - To był sprawdzony w podziemiu partyzant i prawie ksiądz. Do tego widywany w sztabie, pochodzący z patriotycznej rodziny. Pojawiał się z grupą agentów MGB za plecami. Przedstawiał ich partyzantom jako "braci z lasu, zaczynała się rozmowa. W wybranym przez siebie momencie "Bimba dawał znak. I odsuwał się. A oni zabijali. Raz nie zdążył odskoczyć na czas i dostał w nogę od swoich.

- "Bimba sam też strzelał?

- To już tylko on wie. Ale ważne jest, byście zrozumieli, że te 56 ofiar to jak 56 kamieni rzuconych w wodę. Od każdego rozeszły się niszczycielskie fale: zabity partyzant miał rodzinę, którą wywozili, sąsiadów, których przesłuchiwali, robili przeszukania, odkrywali bunkry, w nich dokumenty, za tym szły przecież dalsze wpadki i następne śledztwa. Nawet ciała zamordowanych były wykorzystywane. MGB robiło kompromitujące zdjęcia. Brali na posterunek człowieka z wioski, ustawiali do fotografii: on stoi, obok leżą zwłoki partyzanta, po bokach dwóch funkcjonariuszy w mundurach. Nie będziesz donosił, to rozrzucimy te zdjęcia po wsiach, a wtedy załatwią cię sami Litwini.

- W ciągu roku agent "Bimba stał się centralną postacią całej antypartyzanckiej operacji "Wschód - twierdzi Rytas Narvydas z Centrum Badania Eksterminacji. - Przeprowadzał najbardziej brawurowe akcje.

Agent "Bimba częstuje neptunem

Abarius twierdzi, że "udarnik częstował partyzantów neptunem. Receptura specyfiku podobno nie zachowała się.

- Wiemy, że był to środek usypiający w małej dawce i zabójczy w dużej - opowiada Abarius. - Bezbarwny, bezwonny, można go było dolewać do wódki. Istniało też antidotum. Kiedy Bulkas nie miał możliwości zaatakowania partyzantów razem ze swoim komando, szedł sam i używał neptuna. Mordercy z MGB przychodzili później i wiązali albo dobijali uśpionych.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego bezpieka mogła wyposażyć "Bimbę w tę truciznę i posyłać na spotkania w pojedynkę. W filmie dokumentalnym "Patrz, Litwa... były partyzant Antanas Kazakievicus wspomina, że na początku lat 50. po lesie rozeszła się informacja o prowokatorze, który przyprowadza na partyzanckie spotkania nieznanych ludzi. A potem nikt z tych spotkań nie wraca.

- Wydano więc u nas taki rozkaz. Jeśli przychodzisz na spotkanie i jest tylko jedna osoba, którą znasz, a reszta obcy, nie ufaj. Możesz strzelać do wszystkich zebranych. Nie poniesiesz za to odpowiedzialności. Ta jedyna znana osoba też będzie zdrajcą.

Bulka na tropie pijaków

Z miesiąca na miesiąc otaczające Bulkę podejrzenia wśród partyzantów gęstniały. Także "szczurów na wolności ubyło. Zasłużony "udarnik w ostatnich miesiącach misji donosi na kołchozowych złodziei:

"2 marca 1952.

Kierownik kołchozu Nowa Droga w szwiencienielajskim rejonie Pakałka Błażis i kierownik firmy Maciulavitius Balis sprzedali zdechłą świnię Dieninisy Władasy, a ten wywiózł świnię na bazar do Wilna lub Leningradu....

"Legalizacja Bulki została zainscenizowana w rejonie święciańskim w styczniu 1954 roku - zapisał w sporządzonym rok później raporcie pułkownik Liaudis.

- Bezpieka upozorowała jego oddanie się w ręce MGB jako partyzanta, a potem zwolnienie w amnestii - tłumaczy Laimonas Abarius.

MGB odwdzięczyło się swemu "udarnikowi. Nie aresztowali jego matki. "Pieśń mogła wrócić do rodzinnej Repajczy, gdzie żyła do śmierci. Darowali też życie "Jagódce, ukochanej brata. Dziewczyna dostała "tylko dziesięć lat łagru.

Poza tym znaleźli Józefowi posadę. Choć ukończył tylko trzy klasy szkoły powszechnej i cztery gimnazjum, został "pracownikiem umysłowym - jednym z urzędników Wileńskiej Fabryki Liczników Elektrycznych. Po godzinach mógł wreszcie legalnie działać w Stowarzyszeniu Walki o Trzeźwość.

Albinas Valauskis - kolega z organizacji, którego odnaleźliśmy w Wilnie, wspomina, że Juozas (jak go nazywa z sympatią) słynął z bezkompromisowości.

- Tropił pijących w pracy, nawet w komitecie partyjnym. Donosił równo i na dyrektorów, i na robotników. Pijacy go nienawidzili, ale porządni ludzie darzyli szacunkiem. Oczywiście nic nie wiedzieliśmy o jego przeszłości, a nawet gdyby... Co było, to było, ale w fabryce robił dobre rzeczy. Chociaż jestem Litwinem, uważam, że Juozas powinien w kraju zostać. Bo wojna dawno minęła, a alkoholizm panoszy się u nas strasznie. Ale on postanowił być księdzem.

Emerytowany urzędnik Bulka najpierw zatrudnia się jako kościelny w parafii na Zwierzyńcu. Później służy u księdza Józefa Obremskiego.

Bulka jedzie do Polski i wraca księdzem

103-letni dziś prałat to legenda Wileńszczyzny. Najstarszy kapłan, najstarszy Polak, uhonorowany niedawno Kartą Polaka nr 1. Mieszka w podwileńskiej Mejszagole, Bulkę pamięta doskonale.

- Był u mnie dwa lata, dużo pomagał. Porządny człowiek. Niech panowie o nim dobrze napiszą - ks. Obremski przenosi się z pomocą laski z fotela na kanapę. To on poznał swego kościelnego z często odwiedzającym ZSRR nieżyjącym już włocławskim biskupem Romanem Andrzejewskim.

Jesienią 1987 roku biskup Andrzejewski wyświęca Bulkę na księdza. To tajemnica do ostatniej chwili. Także dla prałata Obremskiego i znajomych dawnego "Marzyciela. Na Litwie KGB pozwalało wyświęcić pięciu księży rocznie. Działało jedno seminarium.

- Pewnego dnia dzwoni do mnie Juozas i prosi: zabierz mnie samochodem na dworzec kolejowy do Wilna - wspomina kolega z ruchu abstynenckiego. - Na peronie powiada: "Przyjedź za tydzień, zobaczysz, wrócę tu jako inny człowiek. Wrócił księdzem.

- Byłem kompletnie zaskoczony - wzdycha oparty na poduszkach prałat z Mejszagoły.

Dużo bardziej skonfundowany jest obecny ordynariusz włocławski biskup Wiesław Mering.

- O Matko Boża, o Matko... - powtarza, gdy opowiadamy mu o Bulce i pokazujemy dokumenty.

Jakby mało było nieszczęścia, z archiwów MGB wynika jeszcze, że w latach 50. Bulka był żonaty. Zapisał to bezpieczniak wypełniający jego kartę osobową, żona "Bimby wymieniona jest też w jednym z mężowskich doniesień.

- Co Kościół z tym fantem zrobi? - pytamy.

Biskup Mering prosi o kilka dni na odpowiedź.

Po kwerendzie w kurialnym archiwum wzywa nas i oświadcza: - Ksiądz Józef Bulka jest rzeczywiście duchownym naszej diecezji i formalnie moim podwładnym. Faktycznie nic o nim nie wiem, tajemnicę jego wyświęcenia zabrał do grobu biskup Andrzejewski. Nie mamy żadnych zwykłych w takich sprawach dokumentów: ani dyplomu z seminarium, ani żadnej opinii - nic. To jedyny znany mi taki przypadek.

- Czy ksiądz biskup w ogóle tego człowieka zna?

- Nigdy się ze mną nie kontaktował. Ale jeżeli to prawda, że był żonaty, albo co gorsza winny jakichś zbrodni, to możemy mieć podstawę do unieważnienia święceń. Na razie wolałbym na tym skończyć. Potrzebujemy jeszcze więcej czasu.

Ks. Bulka wyjeżdża na Białoruś i modli się za ofiary

Po dyskretnej prymicji nad Wisłą Bulka-Bulkas szuka sobie na Litwie jakiejkolwiek parafii. Z kościoła w pobliżu rodzinnej Repajczy starsze, pamiętające wojnę kobiety przepędzają go torebkami (tę akcję opisuje nam z uśmiechem dyrektor muzeum regionalnego w Ucianie Balys Juodzevicius). Gdy ksiądz umyka z powrotem do Wilna, odnajduje go Paulina Gaidelyte.

- Szukałam tego zbója od samego powrotu z Kazachstanu - opowiada nam przy sękaczu. - Wchodzę do kościoła, a ten bandyta, z jeszcze jednym księdzem, odprawia mszę! No to siadam w pierwszej ławce i patrzę mu w oczy. Poznał mnie, ucieka ze wzrokiem. Po dzwonku - hyc do zakrystii, a ja pod drzwiami stanęłam i czekam. Ale tam drugie drzwi były. Tak uszedł. Młody ksiądz do mnie wychodzi i powiada, że tamten gdzieś pilnie wyjechać musiał, nie wiadomo, kiedy wróci. Ale na pewno nieprędko. Wróciłam do wioski. Już mi się więcej go spotkać nie udało. Siostra moja list mu posłała. Zapytała: "dlaczego nam to zrobiłeś? i "jak możesz z tym żyć. Odpisał, już z Białorusi, że się za nas modli. To było w 1990 roku.

Litwa ogłasza właśnie - jako pierwsza republika ZSRR - deklarację niepodległości. W następnym roku Moskwa odpowiada czołgami. Ale Litwini skutecznie bronią swojej wieży telewizyjnej. Jeszcze rok i młody Laimonas Abarius zaczyna pisać magisterkę o partyzantach spod Uciany.

Jego praca zostaje oceniona wysoko.

Teraz to milicja przychodzi do Bulki

Jedziemy na Białoruś. Gdy 20 lat temu ks. Bulka przyjechał do Mosarza, kościółek św. Anny i otaczające go zagrody wyglądały tragicznie. Podobnie wymarły majątek Brzostowskich i sąsiedni - Piłsudskich. Rozlatujące się ruiny, totalny brud.

Teraz oglądamy elegancki park pełen oczek wodnych, sztucznych skał i ozdobnych krzewów, między którymi wznoszą się święte figury i pomniki. Jest tu wielkie gipsowe "Zdjęcie z krzyża, jest i mniejszy Jan Paweł II. A między rzeźbami oswojone bociany, strusie, kolorowe kaczki. Autobus przywiózł właśnie wycieczkę dzieci, które wejdą zaraz do przykościelnego Muzeum Walki z Pijaństwem. W podziemiach prezbiterium zobaczą, jak wygląda melina (butelka po tanim winie, obtłuczona popielnica z petami, zardzewiała konserwa rybna, połamane krzesła), obejrzą gazetkę ścienną, na której wyrysowani kredkami pijacy spadają z krzykiem do piekła, a trzeźwi wznoszą się raźno ku Chrystusowi. Starsi uczniowie będą mogli wpisać do księgi pamiątkowej "Pijaństwu NIET, deklarację pełnej abstynencji - na rok albo na całe życie.

- Nasz ksiądz ma tyle energii... on jest po prostu niesamowity - mówi z dumą opiekująca się muzeum Wolga Nosko. - Nie wy pierwsi, dziennikarze, tu przyjechaliście. Turyści też zawsze chcą i księdza zobaczyć, i dotknąć. To święty człowiek!

Józef Bulka jest niekwestionowanym liderem okolicznej społeczności. Chodzą do niego na herbatę przewodniczący rajispołkomu - choć to prawosławny - oraz miejscowy komendant milicji.

- Dopóki do mnie nie zaszedł, nic się u niego nie kleiło - opowiada ksiądz Bulka w ubiegłorocznym wywiadzie dla tygodnika "Ekspress Nowosti. - A po wizycie zajął pierwsze miejsce w obwodzie i otrzymał samochód za dobrą pracę. Bo widzicie: nie kapłan powinien iść do milicjanta, ale milicjant do kapłana.

W kwietniu tego roku milicyjne władze doceniły pedagogiczny talent ks. Bulki i zorganizowały w Mosarzu warsztaty dla dzielnicowych. Ksiądz osobiście tłumaczył mundurowym, jak trzeba walczyć z pijaństwem na wsi. Relacje z dużym zdjęciem zamieściła "Komsomolskaja Prawda.

Jeśli kogoś skrzywdziłem - przepraszam

Proboszcz wita nas życzliwie, ale ostrożnie.

Wchodzimy do jego pokoju. Skromne meble, półki pełne lekarstw. Gospodarz pokazuje współczesny olejny obraz przedstawiający ślub Władysława Jagiełły z Jadwigą.

- Dla mnie jako dla Litwina to świętość - mówi.

- Wie ksiądz, o co jest na Litwie oskarżany?

- Rodacy się na mnie mszczą, bo zawsze byłem dobry dla Polaków. Jeszcze w czasach ZSRR mówili mi tak: ty już lepiej pracuj dla KGB, byle nie z Polakami. Przykro mi to mówić, ale większość Litwinów to nacjonaliści. Nienawidzą Polski.

- Wydawał ksiądz Sowietom litewskich partyzantów?

- Jacy partyzanci! To bandyci byli. Pijaństwo, zabójstwa, rozpusta. Może jeden albo dwa byli partyzantami, ale reszta to bandy. Ja o nich dużo wiem, dlatego na mnie się mszczą. Chciałem nawet książkę wspomnień napisać, ale już nie mam zdrowia. Znam wypadki, kiedy w jednej wsi bandyci 35 ludzi zarżnęli. I co pan myśli, że wszyscy oni byli winni? Nie! Oni wszyscy byli niewinni właśnie! To była wojna, straszne czasy, i teraz musimy o tym zapomnieć. Wszyscy muszą zapomnieć. Musimy zacząć od nowa. Ja tyle dobrego zrobiłem, trzy kościoły odnowiłem, 17 kapłanów wykształciłem, nikt z nich nie pije, nie pali, niektórzy bardzo wysoko zaszli. Ale może nie warto tego pisać? Ludzie są tacy zazdrośni... Łukaszenka dał mi medal i pytają: dlaczego dał jemu, a nie dał mnie? Rozsiewają plotki, pomówienia. Proszę Boga, by im wybaczył. Ale Bóg już ukarał Litwę. Ja oglądam białoruską telewizję i widzę, jak Litwini skaczą jeden drugiemu do gardła, kłócą się, ten ich Sejmas straszny jest. Po co tyle partii politycznych? W Polsce przecież tyle nie ma. Jak myślicie, dlaczego oskarżenia wobec mnie pojawiły się właśnie teraz?

- Bo historycy odnaleźli dokumenty i świadków.

- A na tych, co kradli i brali łapówki, to niczego nie znaleźli? Ja, owszem, byłem młody, walczyłem z pijaństwem, zresztą przez całe życie walczę z tym grzechem. Może byłem zbyt ostry? Jeżeli kogoś skrzywdziłem, to przepraszam.

**

Antanas Terleckas, któremu - po powrocie na Litwę - pokazaliśmy film nakręcony w Mosarzu, długo milczy wpatrzony w ekran laptopa. Potem wstaje, przechadza się po pokoju, wreszcie rzuca krótko: "Dla niego jest jedna kara. Ze łzami w oczach robi dłonią gest przy gardle.

Paulina Gaidelyte nie chce zemsty.

- Ty draniu... - mówi, patrząc, jak proboszcz z Mosarza przechadza się wśród parkowych aniołków. - Daruję ci wszystko, tylko powiedz prawdę, że to ty na nas wtedy doniosłeś.

Dziękujemy za pomoc Edycie Rud i Pawłowi Czekyrkowskiemu z Wilna

Korzystaliśmy z artykułów Kwartalnika Historycznego "Karta nr 24: "Partyzancka dekada (D. Kuodyte, A. Anusauskas) i "Zanim przyjdzie zdrada (K. Guobuzaite, R. Guobuzaite, A. Tylaite, N. Nausedaite, A.Kazakevicius, B. Kalytis), fragmentów relacji nagranych przez Vitę Żelakeviciute-Drygas do filmu "Patrz, Litwa..., akt operacyjnych i teczek osobowych agentury MGB Litewskiej SSR w Wilnie, materiałów Ambasady Republiki Litewskiej "Antysowiecki opór zbrojny na Litwie w latach 1944-1953

Andrzej Poczobut, Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski"

na zdjęciu:Litewscy partyzanci (zdjęcie zrobione ok. 1947 roku.). Pierwszy z prawej stoi przyszły ks. Bulka, obok jego brat - Antanas

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Laurka od białoruskiego ministerstwa

Костел святой Анны в Мосаре

Костел святой Анны в Мосаре/ Кликните чтобы увеличитьМногие туристы приезжают в деревню Мосар в Глубокском районе не только, чтобы посмотреть на костел XVIII века и точную копию работы Микеланджело - изваяние Богоматери, оплакивающей снятого с креста Иисуса. Многие едут, чтобы увидеть и пообщаться с необыкновенным человеком - настоятелем храма Святой Анны в Мосаре ксендзом Иосифом Булькой, которому за развитие духовности Папа Римский Иоанн Павел II присвоил титул каноник". Этот неравнодушный человек создал вокруг костела настоящий музейный комплекс и вырастил удивительно красивый сад, ничем не уступающий столичному ботаническому. Здесь действительно отдыхают душой.

Иосиф Булька первым в Беларуси установил памятник покойному Папе Римскому Иоанну Павлу ІІ. Скульптура Иоанна Павла ІІ находится перед главным входом в мосарский храм, где ежедневно проходят сотни паломников. Скульптура высотой 180 см установлена на разбросанных камнях, среди которых растут цветы. Фигура Папы выполнена в полный рост, в движении, в литургическом одеянии, с посохом епископа в руке.

В 2006 году местные достопримечательности дополнились еще одной - 23 апреля в праздник Милосердия Божия в приходе святой Анны состоялось торжественное освящение пятиметровой статуи Христа, установленной на приходском кладбище. Статуя Спасителя, залитая лучами заходящего солнца, с распростертыми руками, лицо Его направлено к костелу. Ради того, чтобы увидеть эту благодать, нужно ехать в Мосар.

В костеле хранится часть мощей святого Иустина-философа, переданная на белорусскую землю в дар Папой Бенедиктом XIV. Паломники ежегодно прибывают в Мосар в дни приходского праздника - рождества Иоанна Предтечи (24 июня и в ближайшее к этой дате воскресенье).

При костеле действует клуб с бильярдом, есть спортивная площадка. Вокруг разбит великолепный дендрарий, принесший Мосару славу белорусского Версаля".

Витебская область, Глубокский р-н, д-Мосар

Материал подготовлен по заказу министерства спорта и туризма РБ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta Wyborcza" jak już coś napisze, to tylko siąść i płakać:
- po pierwsze żaden polski ksiądz", sam o sobie w artykule mówi, że jest Litwinem i że rodacy (Litwini) się na nim mszczą, bo lubił Polaków, w najgorszym razie obiektywnie można o nim powiedzieć, że katolicki", z Polską ma tyle wspólnego, że tu go wyświęcono na kapłana i formalnie przynależy do diecezji włocławskiej - prawie tak jak z polskimi obozami koncentracyjnymi"
- po drugie jakby z takim zapałem i zajadłością pościgali w dziennikarskich śledztwach różnych Jaruzelskich, Kiszczaków, Szechterów i Wolińskie oraz resztę ich bliższych i dalszych rodzin to pożytek byłby większy dla Polski
- po trzecie odkąd to dokumenty NKWD i KGB są wiarygodne dla dziennikarzy Wyborczej" w odróżnieniu od nagminnie fałszowanych teczek SB? :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie