Skocz do zawartości

Znalazł skarb na strychu i pyta co z nim zrobić


Rekomendowane odpowiedzi

Znalazł skarb na strychu i pyta co z nim zrobić
Beata Tokarz
2008-08-188

Marek Sawicki znalazł podczas remontu listy z czasów wojny. - Nie wiem, co z nimi zrobić - martwi się

Chętnie bym oddał jakiejś instytucji te stare gazety i listy - mówi Marek Sawicki ze Starego Kisielina
Na niedużym stoliku przed domem w Starym Kisielinie pan Marek rozkłada stare gazety sprzed blisko stu lat. Są wśród nich numery nawet z 1920 r. i to nie tylko wydań regionalnych, ale i krajowych. Oczywiście po niemiecku. Obok stoi duża drewniana skrzynka, w której piętrzą się koperty i zapisane drobnym, ale ładnym pismem kartki. Wszystko zakurzone, porozrzucane, pozaginane rogi. - Tak to znalazłem na strychu, gdy zacząłem generalny remont domu. Żona odziedziczyła go po dziadkach, którzy po II wojnie światowej przywędrowali tu ze Wschodu. Zamieszkali w nim, bo był pusty - tłumaczy Marek Sawicki. - Wszystko było poskładane nad stropem sypialni pod dachem, nie trzeba było tego nawet specjalnie szukać. Tylko że wcześniej nikt tam nie zaglądał - dodaje.

Z całego znaleziska najciekawsze są listy. Koperty mają stemple z 1920 r. i lat 40. Te ostatnie są opatrzone pieczęcią wojskową, jaką zwykle przybijano na listy z pola walki. W małych, zgrabnych kopertach kartki zapisane gotykiem, czyli starym pismem niemieckim. Kto nie zna dokładnie tego zapisu, nawet znając niemiecki, trudno mu rozszyfrować wyrazy. Między listami był też fragment plandeki, którą okrywano skrzydła dwupłatowców. Na niej pan Marek rozpoznał charakterystyczny emblemat niemieckiego krzyża. - Było też zdjęcie mężczyzny w samolocie, widać ktoś z rodziny był lotnikiem - zastanawia się właściciel domu. Jak przyznaje, sam nie ma czasu, zacięcia ani wiedzy historycznej, by wszystko posegregować, przetłumaczyć. - Listy powinny trafić do adresatów albo ich rodzin. Podobno byli tu jacyś Niemcy kilka lat temu, ale nas nie było w domu, a córka była mała i bała się otworzyć. Kontaktu do nich nie mam. Autochtoni, którzy mogli ich znać, już nie żyją. Z opowieści wiem tylko, że mieszkał tu urzędnik. Znajomy mówił, że ktoś z jego rodziny, dziadkowie czy pradziadkowie brali w tym domu ślub - opowiada pan Marek. - Najchętniej bym to przekazał jakiejś instytucji, która by się tym zajęła, bo u mnie to niszczeje - mówi.

Znaleziskiem zainteresował się Andrzej Toczewski, dyrektor Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. - Musimy to zobaczyć. Gazety nie są już dla nas taką ciekawostką, bo w naszych zbiorach, w bibliotece i archiwum jest ich bardzo dużo pełnymi rocznikami. Zresztą większość z nich wydawana była już za czasów Hitlera, więc nie mają większej wartości historycznej. Warto jednak przyjrzeć się listom. Może one kryją ciekawą ludzką historię - mówi Toczewski. Przyznaje, że wraz z modą na mieszkanie na wsiach, gdzie pełno jest starych poniemieckich domów, coraz więcej osób zgłasza różnego rodzaju znaleziska. Nie mają jednak takiego obowiązku. Mogą sobie zostawić dokumenty czy zdjęcia na pamiątkę, albo sprzedać chociażby na allegro. Odkrywcy" zgłaszają się też do Archiwum Państwowego w Starym Kisielinie, prosząc właśnie o wycenę. - Jeśli coś nas bardzo zainteresuje, sami też kupujemy różne dokumenty, np. księgi rzemieślnicze. Ostatnio w warszawskim antykwariacie kupiliśmy dokumenty dotyczące Wschowy - mówi Mirosław Szatarski z Archiwum Państwowego.

Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak nawiasem
pismo gotyckie - trzcionka tutaj podano jako niemieckie - powstała w krakowiei tylko przez to iż duzo niemców osiedlało sie w krakowie w sredniowieczu ta trzcionka dotarła do niemiec. ale to taki bład histroyczny . bo jak gotyk to niemiecka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie