Skocz do zawartości

Wasi krewni na frontach II Wojny Światowej


duszan

Rekomendowane odpowiedzi

Dzieki mojemu dziadkowi i jego pasji znam losy naszej rodziny od XVII wieku. wiem ze jeden z moich przodków walczył w powstaniu styczniowym pod ojcowem i trafił za to na sybir na 20lat.
wuj mój walczył w 31 P.A.L z Torunia pod bzurą dostał sie pod kampinosem do niewoli i cała wojne przesiedział w oflagu. dziadek Był w KOP-ie koło wilna. zgarneli go sowieci cudem uniknął katynia. przebrany za szeregoego żołnierza uciekł z transportu na wschód wrócił na tereny polski. jak spał w stodole z paroma innymi tak wracającymi oficerami podkablował go do niemców własciciel Białorusin. wojne spedziła w oflagu woldenberg.
w sumie w mojej rodzinie podczas całej wojny zgineło tylko dwie osoby i to dalecy krewni. jeden zabity przez ruskich a jeden przez niemców i to za nielegalny ubój świni.... jaj nie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 237
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi
Mój dziadek od strony ojca służył w ruchu oporu 01.07.43-06.07.44 na kreasach wsch.Podczas pomocy i ewakuacji rannego kolegi otrzymał serię z km w nogi.Przeniesiony na leczenie , nigdy juz nie powrócił na front.Odznaczony Krzyżem Walecznych 1944 , Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski 1944 i Krzyżem Partyzanckim.
Jak będe coś wiedział jeszcze to napiszę.

pozdro pol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój dziedek cioteczny służył w 3 pułku ułanów śląskich, jego bezpośrednim przełożonym był z-ca dowódcy pułku rotmistrz(?) Sołtysik, pułk stacjonował w Tarnowskich Górach, mam po dziadku oficerki, niestety dziadek jakiś czas temu udał sie na łono Abrahama i nie zdążył mi opowiedzieć o swoich wojennych losach, wtedy jeszcze mnie to tak nie interesowało no i mieszkał daleko, ale teraz staram sie dowiedzieć o nim jak najwiecej. Poza tym chyba jego brat(?) zginął w obozie, moja babcia ma po nim zegarek odesłany przez Niemców z obozu wraz z innymi rzeczami osobistymi i ciekawa sprawa: babcia używała tego zegarka po wojnie, aż sie zepsuł wiec dała do naprawy i okazało sie ze na wewnętrznej stronie dolnego zamknięcia jest wydrapana data nie pamietam niestety jaka i jakis tekst w stylu kocham was, nie martwcie sie" czy jakos tak. Poza tym moja babcia we wrześniu była chyba telegrafistką we Lwowie, a potem w podziemiu, ale nigdy nie chciałe o tym mówić, wiec nie pytałem, ale moze jeszcze kiedys zechce mi opowiedzieć.
Pozdrawiam
Jadzia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój ś.p.teść był łącznikiem i sanitariuszem w oddziale partyzanckim AK z Wąwolnicy (okolice Nałęczowa).
Jestem w posiadaniu listu z jego wspomnieniami z okresu wojny i wydarzeń powojennych na tych terenach. Szukam kontaktu z ludźmi mogącymi uzupełnic moja wiedzę o jego losach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to i ja przylacze sie do tego bujnie rozwitajacego watku chociaz nie dysponuje az tak rozlegla wiedza o moich przodkach ocierajacych sie o fronty minionych wojen - dziadek ze strony matki sluzyl w KOP (Krasne") jednak podczas mobilizacji w '39 zostal wcielony do armii po co najmniej tygodniu od rozpoczecia najazdu, dokladnych miejsc nie znam, wiem ze rzucony na wschod (zreszta ten kierunek odwrotu byl jakze polularny) kilka razy sobie postrzelal, ze wzgledu na fantastyczna umiejetnosc jazdy konnej i dwie belki byl wyznaczany przede wszystkim na dowodce zwiadu (wlasnie konnego), wspominal ze podczas jednego z owych porannych zwiadow dostrzegli wystajaca lufe km-u z lasku, po podejsciu okazalo sie ze w lasku smacznie spi caly polski oddzialek:-)
Wyczerpanie, brak zaopatrzenia, etc dawalo sie wszystkim we znaki.
Dlugo nie posmigal, wkrotce kon poszedl w dluga, wojna sie miala ku koncowi, niewola z punktem gromadzenia w Jaroslawiu i odwwrot na Krakow - tutaj mial z kolei troche szczescia gdyz Niemcy wyznaczyli polskich jencow do transportu koni (w Tarnowie z kolei dziadek dal w dluga a ja mam pamiatke w postaci pasa:-))

Drugi z przodkow to wspomnienia AK-owskie, jednak poza obelgami na tych jeb... komunistow" i chorob po czesci wynikajacych z wieloletniego wiezienia niewiele sie dowiedzialem (nie byl skory do zwierzen)...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeden dziadek totalny brak danych. Nawet mój ojciec nie wie co on robił poza tym że przeżył wojnę.
drugi po ukończeniu Szkoły Podchorążych Artylerii w 1939 w KOP w Wilejce potem w Równem. Po wybuchu wojny najpierw na granicy z Sowietami, potem przeżucony do Lwowa. Przeżył bombardowanie na stacji kolejowej Krasne przy wyładunku.
Po poddaniu miasta w niewoli sowieckiej, dzięki poparzonym dłoniom uniknął jako kapral transportu do Starobielska. Wrócił do domu w grudniu 1939 r.
Od 1940 w BCh Rys" Basaj po akcji scaleniowej w 27 Wołyńskiej DP AK. Walczył z Niemcami, partyzantką sowiecką i z UPA.
Ucestniczył w Burzy na zamojszczyźnie, uniknął rozbrojenia przez Armię Czerwoną i jak wielu wstąpił do II Armii WP by uniknąć wywózki na wschód. Ranny pod Budziszynem.
Po powrocie w 1945 kiedy NKWD zaczęło czystki w szeregach Milicji Obywatelskiej obsadzonej głównie przez AK-BCh w terenie, z innymi wrócił do lasu. Walczyl z utrwalaczami nowej władzy z UPA( do momentu podpisania porozumienia między AK-WiN a UPA) NKWD i KBW.
Z lasu wyszedł w 1947 lub 1949. Babcia miesza w zeznaniach.
A tak naprawdę nic do końca nie wiadomo na pewno poza paroma faktami. Zwłaszcza na Kresach te życiorysy są tak pogmatwane (może celowo?) że nie dojdzie się teraz chyba.
Może ktoś miał dziadków w okresie wojny w okolicach Hrubieszów - Uściług - Włodzimierz ?
jeszcze jedno ... w życiorysie ma wpisane że walczył w 204 pp. Póki co wiem tylko tyle , że taki numer pułku miała Brygada Świętokrzyska NSZ. We wrzesniu 1939 r. takiego numeru nie spotkałem. Dalej jest wiecej pytań niż odpowiedzi :-( ale szukam :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden mój dziadek w 1939 został zmobilizowany, ale nie został umundurowany i uzbrojony, z braku w magazynach, zostawiony przez dowództwo sam sobie, wrócił do domu (przedzarł się z kotła nad Bzurą).
Natomiast drugi walczył w 1939 roku pod Kockiem (ma medal za wrzesień), potem był w AK. W 1944 wcielony do LWP walczył aż do Berlina. Zostało sporo odznaczeń (za Berlin, Warszawę) nie pamiętam dokładnie, ale prawie jak po ruskim kombatancie ;-).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pradziadek - podoficer armii carskiej, pisarz pułkowy - w 1905 dostał się do niewoli w Japonii, nabawił się tam gruźlicy, co uratowało go przed mobilizacją w 1914 roku.
Dziadek - wojnę zaczął w 1943, wstępując do armii polskiej w Sielcach nad Oką. Dzięki temu powrócił do Polski, inaczej pewnie na zawsze zostałby na Syberii, gdzie w 1939 wywieziono całą jego rodzinę. Potem wiadomo - od Lenino aż do Niemiec. Służył w artylerii przeciwlotniczej, skończył frontową szkołę oficerską. Po wojnie musiał służyć w Bieszczadach - niezbyt lubił o tym opowiadać.
To tak w skrócie.
Pzdr.
Daniel
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak...
Moich dzidków nikt nie wcielał ani do Wehrmahtu ani do LWP kórego w czasie wojny jeszcze nie było :).

Pierwszy dziadek z którym miałem najlepszy kotakt, walczył w bodajże 9 PACu. zmobilizowany we wrześniu we Włodawie skierowany do stolicy. Walczył w czasie obrony. Stanowiska w ogrodzie zoologicznym. wiele nie postrzelali, 7 pocisków na działo :) i do tego jeszcze jednego po drodze z jaszczy szlag trafił. Bateria zniszczona w bombardowaniu. Dziadek ocalał i wydostał się z obleżonego miasta. Właczony do oddziału zbiorczego Armi Lublin. Rozbicie oddziału w zasadzce, utrata broni, pozostanie samemu. Udał się w kierunku domu. Dostał się do niewoli pod Piaskami 25km od domu- Łukowa. Jeniecka, sześcioletnia epopeja poprzez Prusy Wsch., Pomorze, dotarł aż do Zagłębia Ruhry do Essen. Tu przeżył pierwsze i jak mówił zupełnie nieprawdziwe bombardowania alianckie aż do bestialskich nalotów dywanowych pod koniec wojny. Obrazów które opisywał nigdy nie zapomne. Wyzwolony przez amerykanów zamknięty jeszcze raz przez aliantów. Wrócił w '46.

Pierwszy mąż mojej babci, podoficer zwiadu konnego w 5DP 2AWP. Zginą pod Budziszynem w Saksonii. Dokładnie nie wiadomo gdzie bo uderzenie niemieckie zmiażdżyło cały sztab łącznie z gen. Waszkiewiczem. Jako zwiadowca przy sztabie właśnie. W tej chwili nie pamiętam w jakiej miejscowości było ostatnie miejsce postoju sztabu, plutonu zwiadu, bat. szkolnego i komp. saperów.

Siostra babci. Siatka wywiadowcza AK. Zadenuncjowana razem z łącznikiem. Zamordowana przez nimców prawdopodobnie na Zamku w Lublinie.

Drugi dziadek. Przed wojną podoficer szwolezerów w Suwałkach. W '39 nie zmobilizowany. W '44 zmobilizowany walczył prawdopodobnie w 1DP w Berlinie i na jej szlaku bojowym.

Jego brat. Również Stołpczanin poprzez ZSRR dotarł do Armi Andersa. Walczył pod Monte Cassino. Po wojnie został w Londynie.

Brat pierwszego dziadka walczył w obronie Warszawy w '20r. Pochowany na Bródnie w Warszawie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe historie, dodam i swoja. Mój dziadek został wcielony w 1939 do 8 kompanii III batalionu 55 pp w Rawiczu. Podczas wolk o Rawicz 2 09 brał udział w jednym z dwóch wypadów naszego wojska na stronę niemiecką tj Załęcze. Potem był szlak nad Bzure i tam 9.09 walczył o Piątek i dalej dotarli jeszcze dość daleko za Bzurę. Do niewoli dostał się 18.09 w okolicach Arciszów, Kamion. Jego brat walczył w kompanii ckm w 17 pułku ułanów - także pod Walewicami, przeprawa Witkowice - Brochów. Potem dotarł do Warszawy, jego dowódca był R Abracham.

Interesując się tym tematem zebrałem wiele materiałów w postaci indywidualnych relacji uczestników wolk wrześniowych - to bardzo ciekawy materiał.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadek od strony matki - dostał sie do niewoli niemieckiej po bitwie nad Bzura. Reszte czasu spędził w obozie jenieckim i na robotach przymusowych. Drugi we wrzesniu '39 - w twierdzy Brzesc nad /b ( chyba ). Czterech wujków zgineło w Powstaniu Warszawskim.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadek kpr. zawodowy, dowódca działonu w 4 PAL z 4 DP - cała bitwa nad Bzurą. Ciekawostka jest to, że nigdy nie przyjął po wojnie awansu - uważając że skoro nie ma Pułku to on nie chce awansów. Nie przyjął w PRL i od rządu w Londynie też nie. Pochowany w Iłowie obok mogił kanonierów ze swojego działonu i Pułku. Na trumnie miał rogatywkę artyleryjską ze stopniem kaprala.

Wuj - wojna rosyjsko-japońska, w stopniu admirała przegrał bitwę pod Ciuszimą. Ale to stare dzieje i chyba nie opisujemy tu kawalerów św. Jerzego:-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuzyn mojej babiczki najpierw walczyl w kluczach kominowych we Francji w 1940 potem w 302 Dywizjonie. Zaginal nad Francja w 1941 roku. Zestrzelone 6 1/2 szkopa

Brat dziadka w 1939 w obronie plot. ( gdzie nie wiem) Potem w AK i WiN. Zmarł 3 lata temu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A oto moi krewni i powinowaci:
I Prapradziadek - żołnierz carskiej lejbgwardii przybocznej pod koniec XIX w., na pożegnanie dostał od cara złoty zegarek i złoty kieliszek;
II Prapradziadek - uczestnik wojny rosyjsko - japońskiej, w niewoli u Japończyków, następnie uczestnik I wojny w szeregach armii rosyjskiej;
I Dziadek - kampania wrześniowa,kapral, mobilizacja w sierpniu, jakiś oddziałek dowodzony przez rezerwistę -oficera policji, wzięty do niewoli przez bolszewików, zwolniony do domu, potem II Armia WP, plutonowy, prawdopodobnie w obsłudze moździeży, ciężko ranny pod Budziszynem;
II Dziadek - rozstrzelany w Palmirach w dniu 17.9.1940 r.;
Bracia pierwszego dziadka - jeden na pewno walczył w kampanii wrześniowej, drugi w AK na Podlasiu;
Wuj - nie wrócił z kampanii wrześniowej, nie wiadomo gdzie i kiedy poległ;
Mąż mojej babci - uczestnik I wojny światowej w szeregach armii rosyjskiej, a następnie wojny bolszewickiej w 1920 r.
Mąż siostry babci - uczestnik kampanii wrześniowej w obronie Warszawy, wrócił do domu w mundurze z orzełkiem na rogatywce i przyniósł jeszcze do domu belgijską piątkę, rozstrzelany razem z II dziadkiem w Palmirach w dniu 17.9.1940 r.;
Krewni mojej żony:
Dziadek - walczył w kampanii wrześniowej w batalionie KOP Sarny"
Brat Babci - kapral służby nadterminowej w 50 pp im. Francesco Nullo, we wrześniu 1939 r. ciężko ranny pod Świekatowem, ucieczka z obozu jenieckiego, ukrywał się przed gestapo jako woźnica w niemieckich formacjach pomocniczych na froncie wschodnim, następnie żołnierz oddziału BCh, po wyzwoleniu" ppor. LWP w jakichś służbach kwatermistrzowskich do demobilizacji w 1946 r.
Niewiele znam szczegółów, bo ci co je znali przeważnie odeszli na wieczną wartę zanim byłem na tyle duży, żeby o nie wypytać.
Pozdrawiam
SZZ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to i ja dorzucę kilka barwnych życiorysów z mojej rodziny:

Pradziadek: rzucił pracę, dom i rodzinę w Częstochowie i przyłączył się do Piłsudskiego już 9 VIII 1914, czyli w trzy dni po przekroczeniu granic Kongresówki przez Pierwszą Kadrową. Kilkakrotnie zmieniał przydział, ale najdłużej służył w 2. pp Leg i ten uważał za macierzysty. Z racji wykształcenia, sporo czasu spędził w formacjach technicznych - m. in. w czasie Bitwy Warszawskiej służył w jednej z autokolumn. Po wojnie wrócił do kolejnictwa i m. in. w 1926 blokował transporty pułków wielkopolskich, spieszących na odsiecz prezydentowi :-)

Dziadek I: zasadniczą służbę wojskową odbył w 11. baonie pancernym w Modlinie i wyszkolony został na kierowcę samochodu pancernego wz. 29. W 1939, ponieważ pancerek było znacznie mniej niż kierowców, zasiadł wprawdzie za kierownicą, ale w ciężarówce jednej z kolumn transportowych Armii Modlin" - numeru nie udało mi się ustalić. Z tą Armią przeszeł cały szlak bojowy, aż do II Bitwy pod Tomaszowem Lubelskim. Oddział rozwiązano, Dziadek wrócił do Warszawy i działał w AK z Babcią i rodzeństwem. W 1944 Dziadkowie mieli już dwójkę małych dzieci, więc brat Babci zasugerował jej, żeby przed końcem lipca wyjechała do naszego majątku rodzinnego pod Grójec. Babcia się ociągała i podobno pojechała dopiero 1 sierpnia o 12:00, ostatnim pociagiem kolejki grójeckiej. Brat i siostra Babci zginęli w Powstaniu.

Dziadek II: w 1939 nie był zmobilizowany. W 1944 wywieziony do Niemiec na roboty, uciekł stamtąd i walczył w kilku oddziałach partyzanckich AL na Lubelszczyźnie.

Wujek z Władysławowa: w 1939 przydzielony do 2. działonu 31. baterii cyplowej" - działania bojowe raczej znane. Po kapitulacji Helu zwolniony do domu, ale potem wcielony siłą do Wehrmachtu i skierowany do jednej z dywizji ochronnej na Wale Atlantyckim. Z końcem maja 1944 dostał urlop, przyjechał do domu, a gdy przyszła depesza, wzywająca go w pilnej sprawie" do Normandii, ukrył się w lesie i tak doczekał wyzwolenia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzupełnienie o rodzeństwo babci - tej z Kresów:
jeden z jej braci od 1943 był w Oddziale Samoobrony przed bandami UPA. Od 1944 w Milicji Obywatelskiej. W listopadzie 1944 zwiał do lasu z całym posterunkiem MO. W Wigilię 1944 został zabity przez UPA w swoim domu.
Drugi brat babci był od 1942 w UPA. W styczniu 1944 AK wykonała na nim wyrok śmierci.
Babcia jest Ukrainką. Takie to losy na Pograniczu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadek Władysław, powołany do czynnej służby wojskowej w 1936 r. do 31 Pułku Strzelców Kaniowskich w Łodzi. Potem pozostaje jako podoficer nadterminowy awansując do stopnia plutonowego w 3 kompanii ckm 31 PSK. 27 sierpnia 1939 r. wysyła kartkę do rodziny z miejscowości Szadek k/Sieradza nad Wartą (w tym czasie zajmują pozycje obronne przy granicy z Rzeszą). Wraz z kartką wysyła przekaz na kilkadziesiat zlotych (ostatni żołd?). 1 września 1939 nikt nie ma już watpliowści (udaje mu się wysłać 100 zł do rodziny z poczty w Szadku. Za zaklejonymi papierem oknami pradwopodobnie eksplodują już bomby). Przechodzi caly szlak bojowy z 31pp (w oryginalnej przedwojennej książeczce wojskowej jest wpis o awansie na sierżanta). Wg. przekazów ustnych po 17 września z kolumną jeńców gnany na wschód przez Armię Czerwoną - udaje mu się uciec. Pod koniec paździenrika wraca do domu (powojenna książeczka wojskowa z lat 50-tych zawiera lakoniczny wpis: Po kapitulacji Warszawy wraca do domu").
Niestey dziadek umiera gdy mam 7 lat. Jego historię opowiadają mi pozostawione dokumenty i ojciec.

Daleki wujek - zmobilizowany w 1919 r., przydzielony do pociągów panvcernych Huagan" i Śmiały". Lekko ranny na froncie bolszewickim". POzostały po nim: fotografia (amerykańska kurtka, Mannlicher, maciejówka na głowie), książeczka wojskowa z 1919, orzełek wz.1917 i medal za wojnę 1920.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda temat mówi li tylko o II wojnie, ale ja też podzielę się „swoim” udziałem, tylko moja pamięć powycinała imiona , a jakoś tak nie było nigdy czasu aby siąść i pospisywać historie ich życia. Tak więc to część która pozostała w mej pamięci :
- pradziadek ze strony ojca Edward Kucharski – wojna ros.-jap. 1905, 1914-1918 armia rosyjska, 1920 wojna polsko –bolszewicka jako ułan ( bodaj jazłowiecki ),
- jego brat – zginął w Oświęcimiu w 1941,
- syn brata babki ze strony matki Matusiewicz – latał w 8 armii USAF na fortecach i bombardował Niemcy, przeżył bodaj 3/2 tury i cały wrócił do USA,
- Stryj Czesław Kordala - jako pracownik Poczty Polskiej we Wrześniu 39 ewakuował się na wschód i tam wpadł w łapy sowietów, uciekł z transportu do Ostaszkowa, resztę wojny „ukrywał” się po lasach – BCH lub AK obwód skierniewicki, wojnę przeżył,
- drugi stryj Stanisław tylko młodszy – AK wojnę przeżył,
- wujek Józef Laskowski – „ochotnik” 6DP LWP do Berlina nie dotarł, ale potem umacniał władzę ludową w Bieszczadach,
- brat dziadka mojej żony Puchała – wcielony do Wehmachtu, stracił oko na Wschodzie, dzięki czemu wrócił do domu i zmarł dopiero w tym roku,
- „starzyk” –pradziadek mojej żony Tkocz - I wojna armia pruska, powstaniec śląski, w 1939 cudem uniknął rozstrzelania (chyba za te szwabskie ordery z I wojny ), wojnę przeżył,
- kuzyn babci żony – ORP Garland (?) lub coś takiego, może „Błyskawica”, wojnę przeżył
- jego brat – mniej szczęścia wcielony do Kriegsmarine, Uboot, życie oddał za Furera na Atlantyku,
- mój ojciec Józef Kordala – z pamiątek wojennych to miał tylko 6 ran po odłamkach z pocisku moździerzowego wrzuconego do ogniska ( niestety jego czterech kolegów nie przeżyło ). Zmarło mu się w 2000r. Szkoda bo był moim przyjacielem i bogatym źródłem wiedzy historycznej.
I jeszcze apel do Was – póki żyją i możecie to piszcie, spisujcie, nagrywajcie i wysłuchujcie swoich starych czy dziadków, ciotki wujków itp.

pzdr Woyta
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,
tytułem uzupełnienia:
- pradziadek ze strony matki (ojciec dziadka) - kawalerzysta C.K., ciężko ranny pod Kraśnikiem, potem w oddziałach piechoty - ostatecznie dostał się do niewoli rosyjskiej
- pradziadek ze strony matki (ojciec babci) - podczas I W.Ś. w armii Cesarstwa Rosyjskiego, później zapewne w oddziałach białogwardyjskich, od IV 1919 w Armii Ochotniczej W.P
- jego rodzony brat - zabity prze bolszewików w czasie ucieczki przez linię frontu do Polski
- ich trzej bracia cioteczni wywiezieni w nieznane i prawdopodobnie zamordowani po 17 września (jeden z nich był burmistrzem na Polesiu)
- dalszy krewny mojego pradziadka - przeor monastyru, zamordowany prze bolszewików w latach dwudziestych, uznany za męczennika za wiarę przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną
- szwagier dziadka ze strony matki - przodownik P.P. zamordowany w Twerze
- kuzyn dziadka ze strony matki - podoficer nadterminowy K.O.P.- odznaczony V.M. za obronę fortyfikacji po 17 września
- szawgier babci ze strony ojca - oficer służby stałej w którymś z p.s.p., później żołnierz A.K.
- szwagier babci ze ze stron ojca - oficer rezerwy - (brak bliższych danych)
- szwagier babci ze strony ojca - hallerczyk, osadnik na Kresach Wschodnich - zginął gdzieś w sowietach
Pozdrawiam,
Marek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadek ze strony ojca Jan Grecki - w I wojnie światowej w legionach Piłdudskiego (czy można to jakoś zweryfikować ?), w okresie międzywojennym pracował w Mościcach (dostał tą pracę dzięki osobistej interwencji JP). W czasie drugiej wojny aresztowany przez gestapo, przeznaczony na wywózkę do Auschwitz z Tarnowa (czyżby w tym pierwszym transporcie?), cudem wykupiony z więzienia dzięki rekomendacji miejscowych volksdeutschów.
Dziadek ze strony matki - Grzegorz Seidel to barwna postać. Tak w zasadzie to nie wiadomo, czy był Niemcem, Rumunem, Polakiem. Urodzony na Bukowinie w Ilisesti (okolice Gura Humora) - tam są do dziś polskie wsie. Ale było też osadnictwo niemieckie. W czasie pierwszej wojny w armii austriackiej na froncie włoskim, uczestniczył w walkach nad Piawą. Był też w niewoli na Syberii, ale nie wiem, w jaki sposób się tam dostał, i czy przed, czy po Włoszech. W okresie międzywojennym i w czasie II wojny kolejarz, stąd szczęśliwie ominęła go zawierucha wojenna. Obaj dziadkowie zmarli przed moim urodzeniem, w latach pięćdziesiątych.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie