Skocz do zawartości

Wojna 1920 roku - zdjęcia


Rekomendowane odpowiedzi

  • 4 weeks later...

Czarni Polacy

Chciałbym podzielić się z Państwem niezwykle ciekawą i kompletnie nieznaną częścią historji naszej dalekiej Ojczyzny. Na strychu domu w Wejherowie, o dźwięcznej nazwie Villa Muzica, należącej do rodziny Wacława Katarzyńskiego, którego Brat Antoni, bohater wojny z Sowietami i który ducha Bogu oddał w walce o Ojczyznę w 1920 – tym roku, znaleziono karton ze zdjęciami, należącymi do tegoż Antoniego, a do którego to kartonu nie zaglądano przez, bez mała 80 lat. Otworzył go przypadkiem Zbigniew Okuniewski, historyk z zamiłowania, a jak zobaczył co jest w środku to własnym oczom nie wierzył.

Na zdjęciu między oficerami 12 Lotniczej Eskadry Wywiadowczej, w której świeć Panie nad jego duszą, Antoni Katarzyński służył i na zdjęciu figurował, zobaczył MURZYNA. A na innym zdjęciu jeszcze jednego. W sumie dwóch murzynów w Polskim Lotnictwie Wojskowym w 1920 roku w Wojnie Polsko – Sowieckiej?
Jak świat światem, powszechnie wiadomo że my Polacy laliśmy się o wolność i niepodleglość wielu krajów, ale żeby ktoś walczył o naszą, i do tego murzyn – to się w głowie naszego historyka - habbysty nie mieściło.
A że bakcyla historji złapał dawno, i dzieje ojczyste ukochał, postanowił za wszelką cenę dowiedzieć się dlaczego tam na zdjęciach są i co w Polsce w tym czasie robili.

Zaangażowano Instytut Pamięci Narodowej, Muzeum Historii Lotnictwa w Krakowie i fiasco.

Nikt nigdy o murzynach w Polskim wojsku nie słyszał. Znana jest co prawda, i to nieźle, historia 12 Eskadry, znane są wszystkie nazwiska służących w niej pilotów i żołnierzy służby naziemnej, ale są to nazwiska Polskie. Wiadomo również, że w Armii Polskiej i Lotnictwie służyli obcokrajowcy, znane są ich nazwiska i postacie, ale żadna z nich nie jest odziana w czarną skórę.

Wszyscy wiedzą, że była Wojna Polsko – Sowiecka w 1920-tym roku. Młodzi, czyli tacy jak ja, w szkołach za dużo o niej nie słyszeli. Starzy, to pewnie już nie za bardzo pamiętają, a i niewielu już ich na tym padole zostało.

A więc; była wojna Polsko-Sowiecka. Młody dopiero co odrodzony po latach zaborów kraj, przywrocóny do życia mocą Traktatu Wersalskiego zdecydował przyłączyć się do Krucjaty przeciw Komunizmowi. Za namową i aprobata zresztą, Zachodniego, Wolnego Świata.

I znowu Polak zaczął, jak nieraz w naszej historii bywało, przelewać krew w interesie innych, niezbyt palących się do pomocy, a chętnych do znalezienia kogoś służącego do wyciągania, jak mówi przysłowie “kasztanów z pieca cudzymi rękami”. W odpowiedzi na antyrewolucyjne zakusy naszych polityków rząd Republiki Sowieckiej, wysłał
przeciwko Polakom 100 tysięczną Armię Konną pod wodzą Bohatera Rewolucji Październikowej - Marszałka Budionnego.
Ruszyli jak burza, ziemię spaloną za sobą zostawiając. Nieliczne oddziały naszych ułanów odpór im stawiały, lecz molocha takiego nie sposób było zatrzymać. Do historii przeszło bohaterstwo Orląt Lwowskich, i złotymi zgłoskami zapisała się epopea “Cudu nad Wisłą”. Polacy walczyli jak….. Polacy, tak jak biliśmy się przez wieki z każdym kto rękę na wolność naszego Kraju i Narodu podnieść próbował.

Wracając do wojny w 1920 - tym, Armia nasza była biedna, źle wyposażona i będąca zlepkiem pozostałości po zaborcach. Stosunkowo najlepiej wyekwipowane były oddziały sformowane we Francji, z resztą było znacznie gorzej. Francuska amunicja nie pasowała do austryjackich karabinów, mundury szyte były z dodatkiem pokrzyw.
I tu muszę nadmienić że razu pewnego Nasi poszli do ataku na Moskali w mundurach, a skończyli go w gaciach, bo uniformy jak pokropiło deszczem, się rozlazły i pospadały z grzbietów naszych wojaków.

Krótko mówiąc brakowało nam wszystkiego z wyjątkiem DUCHA WALKI.
Tego to zawsze było w u nas pod dostatkiem. Jak historia narodu naszego pamięcią sięga.

Do krucjaty przeciwko komunizmowi przyłączyło się oprócz Polaków, wielu przedstawicieli różnych nacji, byli Czesi, Brytyjczycy, Węgrzy, Francuzi, Belg i 20 obywateli Stanów Zjednoczonych. Najznaczniejszym, czy najbardziej znanym był zastępca dowódcy eskadry imienia generała Tadeusza Kościuszki, Kapitan Merian C. Cooper, późniejszy aktor, reżyser, producent filmowy, jeden z twórców King Konga, za którego to wraz z animatorem Willisem O’Brian’em otrzymał Oscara.
Sam, po raz ostatni, zasiadł w swym filmie za sterami samolotu atakującego King Konga.

Kapitan Cooper został zestrzelony z Sowieckiego balonu obserwacyjnego w czasie bitwy pod Równem, dostał się do niewoli, z której po 9-ciu miesiącach zbiegł a gdy się wojna skończyła pracował w Misji Żywnościowej Hoovera w Warszawie, czego pośrednim efektem był syn, później parający się tłumaczeniami literatury angielskiej na polski,
(jest prawdopodobne że syn ów, pod pseudonimem literackim Joe Alex, parał się dla chleba literaturą brukową, pisząc powieścidła kryminalne, a dziełem jego życia było tłumaczenie “Ulissesa” Jamesa Joyce’s na polski. (przypisek autora).

Amerykańscy piloci latali w 7 Eskadrze Lotnictwa Rozpoznawczego i kilku z nich nigdy do swej ojczyzny za oceanem nie powróciło. Polegli na polu chwały: kapitan pilot A.H. Kelly, kapitan pilot T.V. Callum, porucznik pilot E.A. Graves.

Ciekawostką jest że kpt. Cooper trafił do Polski wiedziony sentymentem i przekazywaną z ojca na syna historią przodka kapitana, który był lekarzem wojskowym w Savannah, w czasie Wojny o Niepodległość i leczył z ran odniesionych generała Pułaskiego. Niestety nieskutecznie, generał oddał ducha Bogu i jako jeszcze jeden Polak położył głowę w walce o niepodleglość, innego niż swój własny
narodu. Może kapitan czuł się winien że pradziadowi nie udało się wyleczyć generała i dlatego przyjechał do Polski? Nie wiadomo.

„Nolens Volens” w żadnych archiwach dotyczących wojny Polsko-Sowieckiej, nie ma śladu o czarnych lotnikach. Wszystkie nazwiska, a te są znane, brzmią z Polska.
Niewykluczone wszelako że murzyni owi mieli polskich tatusiów a oto jak to mogło się stać; Polacy z najwcześniejszej emigracji byli w zasadzie synami chłopów, dla których ziemi w Ojczyźnie nie starczyło. W zdecydowanej większości prości, niewykształceni nieznający języka nie byli zbyt atrakcyjnymi kandydatami na mężów, z braku polskich panien żenili się z murzynkami, które wychowane na plantacjach bawełny znały to samo co oni, jak uprawiać ziemię. Urodzone z takich mieszanych małżeństw dzieci od kołyski uczyły się patriotyzmu i umiłowania dalekiej ojczyzny Ojców i Dziadów.

A gdy usłyszeli że ta Ojczyzna ich jest w potrzebie, po prostu pojechali jej bronić.

Może był jeszcze jeden powód. W Polsce wynagradzono ich szacunkiem, uznaniem i przyjaźnią, nie skąpiono im butelki (vide; fotografia), w ich drugiej ojczyźnie USA osiągnęli to samo w pewnym niewielkim stopniu, dopiero po wojnie wietnamskiej, po marszach protestacyjnych i śmierci złotoustego oratora Martina Luthera Kinga, który wypowiedział wiekopomne słowa:
“I have a dream…..”
Być może jego marzenie spełniło się już w Polsce w 1920 tym roku.

I WIERZĘ ŻE KIEDYS TAM U GÓRY, GDY PRZYJDZIE CZAS SĄDU OSTATECZNEGO KAŻDY Z NAS GDY SPOTKA JEDNEGO Z NICH POWIE MU: CZOŁEM BRACIE POLAKU.


Napisał:

Kpt. (Emeritus) Zbigniew W. Gamski
Chairman Fundacji imienia Inżyniera Witolda Zglenickiego (Polskiego Nobla)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednego się już nauczyłem.Otóż, historia jeszcze nie raz mocno będzie zaskakiwać.

Mozets napisał:
W odpowiedzi na antyrewolucyjne zakusy naszych polityków rząd Republiki Sowieckiej, wysłał
przeciwko Polakom 100 tysięczną Armię Konną pod wodzą Bohatera Rewolucji Październikowej - Marszałka Budionnego.
Ruszyli jak burza, ziemię spaloną za sobą zostawiając. Nieliczne oddziały naszych ułanów odpór im stawiały, lecz molocha takiego nie sposób było zatrzymać. "

Bardziej wiarygodne liczby (wg. źródeł) to:
Konarmia dobijająca gen.Denikina pod Majkopem na Uralu to siła ok.55 000 ludzi i koni.Ale tam już się krwawili.
Kiedy po 1 500 km. marszu konnym (zaznaczam) na front południowy tuż przed sfosowaniem Dniepru i wyjściem na tyły wojsk polskich to już liczba ok. 15 000 ludzi i koni.
Zanim nasza jazda stawiła sfołoczy budiennowskiej czoło na słynnym wzgórzu 255 Konarmia mocno dostała w skórę próbując szarpać świetnie bijące się w odwrocie pułki hallerowskie.Potem kolejne cięgi pod Lwowem i kolejne pod Zamościem od 13 Ukraińskiej Dywizji Piechoty.
Tak więc, zanim zabrała się za konarmiejców nasza 1 Dywizja Jazdy na wzgórzu 255 pod Wolicą Śniatycką (potrzeba znana jako Bitwa pod Komarowem") siła Budionnego była już cieniem dawnej świetności, ale wciąż realnym zagrożeniem.Konarmia liczyła wtedy od ok.6000 do max.8000 sfołoczy.Nasze pułki dwóch brygad wchodzących w skład 1 Dywizji Jazdy z grupy pościgowej przedstawiały siłę ok. 2000 szabel.Budienny dostał baty i rozpoczął odwrót a Konarmia już nigdy nie otrząsnęła się po cięgach komarowskich.Te liczby wystarczyły, by ta bitwa okazała się największym starciem konnym XX w.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 4 weeks later...
  • 2 months later...
  • 3 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie