Skocz do zawartości

Polskie wynalazki zastosowane przez aliantów


M-i

Rekomendowane odpowiedzi

Kilka lat temu Ted Turner, znany amerykański potentat telewizyjny, dowcipkował, że zasada działania polskiego wykrywacza min polegałaby na tupaniu nogą. Wyraźnie dał do zrozumienia, że Polacy znacznie szczodrzej zostali obdarzeni odwagą niż intelektem. Owo wystąpienie telewizyjne utrzymane w tonie popularnych w Ameryce Polish jokes spowodowało oficjalny protest naszego MSZ, a Kongres Polonii Amerykańskiej uznał je za niedopuszczalnie niewybredne.
Niestety, dostatecznej wiedzy o faktach z nie tak znowu odległej przeszłości zabrakło obu stronom. Tak się bowiem złożyło, że najlepszy wykrywacz min, jaki stosowano podczas II wojny światowej, był polskim dziełem. Funkcjonował na zasadzie elektromagnetycznej. Jego koncepcja powstała wiosną 1939 r. w warszawskim wojskowym Oddziale Specjalnym Łączności, a ostatecznie dopracował go i skonstruował w Wielkiej Brytanii pod koniec 1941 r. por. inż. Józef Kosacki. Zadbał też, by polska proweniencja wynalazku została odnotowana w jego nazwie patentowej - Mine Detector Polish Mark 1. Wykrywacz ten okazał się kilkakrotnie wydajniejszy od wcześniej stosowanych, ważną zaletą była też możliwość korzystania z niego również w nocy. Po raz pierwszy użyto go do oczyszczania pól minowych podczas bitwy pod El Alamein w listopadzie 1942 r. Produkowany masowo, wszedł w 1944 r. do standardowego wyposażenia brytyjskich sił zbrojnych.
Co jeszcze bardziej zdumiewające, wykrywacz był tylko jednym z wielu i pewnie nie najważniejszym dla zwycięstwa sprzymierzonych dokonaniem polskich inżynierów i naukowców pracujących na Zachodzie, głównie w Wielkiej Brytanii. Według ewidencji, 1 stycznia 1944 r. było ich 5592, z czego w siłach zbrojnych - 4049. Dzięki nim polski wkład intelektualny w wysiłek zbrojny sprzymierzonych był porównywalny z naszym wkładem militarnym na polach bitew, znacznie lepiej znanym i stanowiącym słuszny powód do dumy. A jego realne skutki dla uzyskania przewagi, zminimalizowania własnych strat i skrócenia wojny były pewnie jeszcze większe.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy prowadzili też w Wielkiej Brytanii prace nad doskonaleniem broni. W listopadzie 1940 r. powstał w Londynie Wojskowy Instytut Techniczny, który m.in. umożliwił wznowienie w połowie 1941 r. produkcji działa przeciwlotniczego kalibru 40 mm, wytwarzanego przez zakłady Cegielskiego w Rzeszowie. Opracowywał również metody zabezpieczania terenów nadmorskich przed inwazją powietrzną. Od 1941 r. organizował i przydzielał do pracy w instytucjach brytyjskich zespoły polskich specjalistów. Sekcja polska w Armament Design Department Ministerstwa Zaopatrzenia w Cheshunt skonstruowała działko przeciwlotnicze Polsten kalibru 20 mm pod kierunkiem Jerzego Podsędkowskiego (wyprodukowano ponad 50 tys. egzemplarzy), używane m.in. przez marynarkę, oraz półautomatyczny karabin EM2 pomysłu Kazimierza Januszewskiego. W 1942 r. Januszewski i Aleksander Czekalski przyczynili się walnie do skonstruowania pod kierownictwem sir Dennisa Burleya brytyjskiego działa bezodrzutowego, które niebawem wykorzystano w kampanii w Afryce Północnej i było wówczas jedyną bronią zdolną do niszczenia niemieckich czołgów typu Tygrys. Polacy wnieśli też duży wkład do prac nad miotaczem ognia i nad ulepszaniem jakości płyt pancernych oraz urządzeniem do rozpędzania mgły na lotniskach
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kierujący od 1934 r. Biurem Badań Technicznych Broni Pancernej kapitan (od 1937 r. - major) Rudolf Gundlach (1892-1957) wynalazł czołgowy peryskop odwracalny, pierwszy zapewniający pełne (360 stopni) pole widzenia dzięki lusterkom pryzmatowym umieszczonym w ruchomej nakładce. Został on opatentowany także w Wielkiej Brytanii i Francji i był od 1936 r. produkowany we Lwowie. Udostępniono ten peryskop współpracującej z polskim przemysłem zbrojeniowym firmie brytyjskiej Vickers-Armstrong, która zaczęła go instalować w wytwarzanych przez siebie czołgach. Za jej pośrednictwem zastosowali go również amerykańscy producenci czołgów, a niebawem wszyscy ich wytwórcy podczas II wojny światowej. Wraz z dostawami czołgów w ramach lend lease pojawił się w ZSRR, gdzie został skopiowany i zainstalowany w czołgach T-34 i IS-1. Powrócił do Polski ze Wschodu i znalazł się w wyposażeniu LWP jako peryskop obserwacyjny MK-4.
Wiadomo, że wynalazca tego peryskopu dotarł przez Rumunię do Francji, gdzie przebywał do końca wojny, gdyż nie udało mu się dostać do Wielkiej Brytanii, i uzyskał w 1947 r. po długim procesie sądowym 84 mln franków odszkodowania za wykorzystywanie jego praw patentowych. Z tych pieniędzy po zapłaceniu kosztów procesowych i podatków pozostało mu 17 mln franków. Kupił za to willę w Le Vesinet pod Paryżem, gdzie w latach 1955-56 prowadził hodowlę pieczarek.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mniej istotne osiągnięcia mieli Polacy w doskonaleniu sprzętu radiotechnicznego. Wielu z nich pracowało już od jesieni 1940 r. w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza w Admiralty Signal and Radar Establishment (około 30), a także w Signal Research and Development Establishment oraz w Royal Aircraft Establishment. Wacław Struszyński (1905-80) skonstruował antenę namiarową, umożliwiającą wykrywanie i lokalizację niemieckich okrętów podwodnych, kiedy korzystały z łączności radiowej na wielkich częstotliwościach. Wyprodukowano około 3 tys. takich anten, które instalowano na okrętach eskortujących konwoje. Pomogło to sprzymierzonym wygrać bitwę o Atlantyk.

Juliusz Hupert wynalazł stabilizator częstotliwości nadajników okrętowych.

Inż. Tadeusz Heftman kierował wytwarzaniem zminiaturyzowanych radiostacji własnego pomysłu (od 1944 r. produkowano ich około tysiąca rocznie) dla ruchu oporu w krajach okupowanych.

Pracujący od 1940 r. w amerykańskiej firmie Motorola Henryk Magnuski (1909-1978) opracował pierwszą opartą na modulacji częstotliwości radiostację wojskową dla najniższych szczebli dowodzenia SCR-300 - lekką i o stosunkowo dużym zasięgu.

Zygmunt Jelonek (1909-94) stworzył radiostację WS nr 10, pionierską w skali światowej tzw. linię radiową o ośmiu kanałach komunikacyjnych, która umożliwiła łączność dowództwa z oddziałami walczącymi na plażach Normandii podczas inwazji w czerwcu 1944 r. Za to dokonanie został jako jedyny wymieniony w rozkazie dziennym głównej kwatery sprzymierzonych w dniu lądowania D-Day (6 VI 1944).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedną z polskich specjalności był przed wojną przemysł lotniczy. Nasz wkład w tej dziedzinie był godny odnotowania. Wielu naukowców i konstruktorów pracowało nad zagadnieniami z zakresu aerodynamiki i mechaniki lotu (Stefan Neumark 1897-1967), doskonaleniem silników odrzutowych (Wiktor Narkiewicz 1905-85; K. Wójcicki), żaroodpornością stopów aluminium (N. Dudziński), a także konkretnymi rozwiązaniami problemów konstrukcyjnych. Na przykład Zbigniew Oleński wprowadził ważne udoskonalenia myśliwca Spitfire, powiększając pole widzenia pilota i ułatwiając mu opuszczanie maszyny w razie konieczności ratowania się skokiem ze spadochronem. T. Czaykowski wyeliminował niebezpieczne drgania występujące w myśliwcach Tempest, używanych m.in. do zwalczania niemieckich pocisków rakietowych V-1.

Polscy specjaliści tej dziedziny zatrudnieni byli głównie w Royal Aircraft Establishment w Farnborough (około 50), a także w Aircraft and Armaments Experimental Establishment i w Airborn Forces Experimental Establishment (łącznie ponad 80). Pracowali też w brytyjskich wytwórniach przemysłowych. W Westland Aeroplane Co. skupiali się najliczniej przedstawiciele przedwojennej śmietanki konstruktorów, a wśród nich współtwórcy RWD Jerzy Drzewiecki (1903-90) i Stanisław Rogalski (1904--76), konstruktor podwozia o kołach bliźniaczych (zastosowanego w bombowcu PZL-37 Łoś) Piotr Kubicki (1903-90) i projektant PZL-23 Karaś i PZL-46 Sum Stanisław Prauss (1903-97). Aleksander Seńkowski (1897-1964) był zastępcą naczelnego konstruktora w Bristol Aero Engines, a Wilhelm Challier - głównym aerodynamikiem w Rolls-Royce Engines
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wynaleziona przez Wacława Czerwińskiego (1902-88) metoda kształtowania przestrzennego sklejki drzewnej na gorąco pozwoliła na zastąpienie nią aluminium w niektórych elementach konstrukcyjnych samolotów (NA-66 Harvard II, Anson i DH 98 Mosquito). Wynalazca produkował je w założonej w 1942 r. w Toronto wytwórni Canadian Wooden Aircraft Ltd. Miało to duże znaczenie w warunkach wojennego niedoboru materiałów.

Najbardziej spektakularne w tej dziedzinie były polskie osiągnięcia w zakresie wyrzutników bombowych. Władysław Świątecki (1895-1944) już w 1923 r. wynalazł pomysłowy wyrzutnik SW stosowany od 1925 r., opatentowany w wielu krajach. Od 1930 r. produkował go, stale ulepszając, we własnej wytwórni w Lublinie, od 1937 r. sprzedawał nań licencje, m.in. do Francji i Włoch. W 1940 r. przekazał brytyjskiemu Ministerstwu Produkcji Lotniczej pomysł wyrzutnika opartego na zasadzie dźwigni wielokrotnej, który opracował technicznie w 1941 r. Wyprodukowano ponad 165 tys. takich wyrzutników instalowanych w bombowcach brytyjskich. W 1943 r. Jerzy Rudlicki (1893-1977) rozwinął tę koncepcję, opracowując specjalny wyrzutnik do bombardowań powierzchniowych z dużej wysokości, zastosowany w bombowcach amerykańskich B-17 Flying Fortress.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kadra techniczna II Rzeczypospolitej była najwyższej klasy, znacznie przewyższała jakościowo to, czego można by się spodziewać po kraju tej wielkości i strefy geograficznej. Inżynierowie i wynalazcy stanowili znaczną część elity umysłowej niepodległej RP.

Pierwszy jej prezydent Gabriel Narutowicz (1865-1922) był europejskim pionierem elektrowni wodnych, ostatni - Ignacy Mościcki (1867-1946) - wybitnym wynalazcą, zwłaszcza w zakresie przemysłowej technologii chemicznej. Polskie konstrukcje lotnicze liczyły się na świecie, Tytus Maksymilian Huber (1872-1950) był jednym z twórców teorii plastyczności, Tadeusz Sendzimir (1894-1989) zrewolucjonizował światowe stalownictwo, Stefan Bryła (1886-1943) był prekursorem spawania w budownictwie, Janusz Groszkowski (1898-1984) i Stanisław Ryżko (1910-74) - pionierami radaru, Mieczysław Wolfke (1883-1947) stworzył teoretyczne podstawy holografii.

Nigdy w dziejach aktywniej nie przyczyniliśmy się do postępu naukowo-technicznego. Gdy nadszedł czas próby, potencjał ten stał się ważnym atutem w walce z Niemcami.

Wiele z tego, co uczynili podczas II wojny światowej nasi wynalazcy, naukowcy i inżynierowie dla zwiększenia potęgi sprzymierzonych, narodziło się już wcześniej w Polsce. Tak było z pewnie najważniejszym w tym zakresie, a na pewno najbardziej znanym ich osiągnięciem: złamaniem kodu niemieckiej elektromechanicznej maszyny szyfrującej Enigma. Dokonał tego na przełomie 1932 i 1933 roku zespół matematyków kryptologów - Marian Rejewski (1905-80), Jerzy Różycki (1909-42) i Henryk Zygalski (1907-78), co zaowocowało skonstruowaniem mniej więcej 30 replik tych maszyn, z których dwie przekazano w lipcu 1939 r. wywiadom wojskowym Francji i Wielkiej Brytanii. Jedna z nich stała się podstawą prac prowadzonych w brytyjskim ośrodku Bletchley Park, umożliwiających zaglądanie w karty" niemieckim sztabom przez całą II wojnę światową
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Radiostacja Zrzutowa AP-5
Po przegranej kampanii wrześniowej 1939r. część przedwojennych radiotechników została ewakuowana do Francji, a po jej upadku do Anglii, gdzie zostali zatrudnieni w Admiralicji lub Signals Research and Development Establishement. W listopadzie 1940 r. w miejscowości Stanmore rozpoczęły działalność Polskie Warsztaty Radiowe, których dyrektorem był inż. A. Jakubielski, a głównym konstruktorem inż. Tadeusz Heftaman - przed wojną pracownik Warszawskich Zakładów AVA i krótkofalowiec - znak TPAX. Tadeusz Heftman projektował radiostacje dla polskiego wywiadu - Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Na przełomie lat 1942/43 do Polskich Wojskowych Warsztatów Radiowych trafiła duża grupa polskich radiotechników. Prezentowana na fotografiach radiostacja AP-5 została zaprojektowana około 1943 roku przez inż. Heftamana. Do kraju trafiła w lecie 1944 roku w ramach akcji zrzutów lotniczych. Była jedną z najlepszych konstrukcji radiostacji zrzutowych. Cechowała się bardzo małym współczynnikiem RAC, który był trudny do goniometrowania, co w konsekwencji utrudniało Niemcom wykrywanie konspiracyjnych radiostacji. Miała małe wymiary 280x210x100 mm i małą wagę 6 kg. Radiostacja była solidnie wykonana - całość umieszczona była w jednej aluminiowej obudowie.
Radiostację można było szybko rozłożyć i złożyć, co było bardzo istotne przy pracy w konspiracji. W radiostacji nie stosowano mierników wychyłowych - w zamian użyto żarówek i neonówek. Ciekawym rozwiązaniem było zamontowanie klucza telegraficznego na płycie głównej. Naciśnięcie klucza umożliwiało przejście z odbioru na nadawanie. Radiostacja mogła być zasilana z sieci prądu zmiennego 120/220V, baterii akumulatorów, przetwornicy wibratorowej lub generatora o napędzie ręcznym (1). Zasilacz zaprojektowano w oparciu o lampę 5Z4. Zakres częstotliwości podzielony był na dwa podzakresy 2-8 MHz i 8-16 MHz. Odbiornik to superheterodyna zrealizowana na 3 lampach 6K8, 6SJ7, 6SC7 z częstotliwością pośrednią 1,5 MHz. Czułość na CW wynosiła 2-3 mikrovolty, szerokość pasma dla -6 dB wynosiła 2 kHz, transmisji słuchano na słuchawki. Nadajnik wyposażono w jedną lampę 6L6 co pozwalało uzyskać moc na poziomie 8-20 W. Jako antenę stosowano anteny typu long wire o długości 13 m z przeciwwagą i dipole o długości 2x5 m lub 2x7 m.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

KONSTRUKTOR POJAZDU KSIĘŻYCOWEGO
26 lipca 1971 roku o godzinie 13.34 czasu warszawskiego, z przylądka Kennedy’ego na Florydzie, w kierunku Srebrnego Globu wystartowała rakieta unosząca na orbitę statek kosmiczny Apollo-15 z trzyosobową załogą i terenowym pojazdem księżycowym na pokładzie. Wkrótce potem, po raz pierwszy w dziejach podboju kosmosu, David Scott i James B . Irwin odbyli trzy wycieczki po Księżycu za kierownicą księżycowego pojazdu - ,,Lunar Roving Vehicle” (LRV). Przejażdżka selenonautów trwała 18 godzin i 17 minut. Każde z czterech kół pojazdu napędzane było niezależnym silnikiem elektrycznym. Promień skrętu kół nie przekraczał trzech metrów. Pojazd posiadał mechaniczne hamulce szczękowe. Wyposażony był w licznik, który rejestrował każdy obrót kół i przebytą po Księżycu drogę. LRV to pierwszy samochód terenowy wykorzystany do badań na Srebrnym Globie. Spełnił on wszystkie zadania przewidziane w programie badań. Pojazd księżycowy LRV jeszcze dwukrotnie był wykorzystywany przez selenonautów do badań na księżycu: podczas misji Apollo-16 (16–27 kwietnia 1972) i w czasie ostatniej wyprawy Apollo-17 (7–19 grudnia 1972).
Kim był konstruktor księżycowego pojazdu? – W encyklopediach nie znajdziemy o nim informacji. Amerykańskie przewodniki turystyczne po ,,NASA John F. Kennedy Space Center’s” na Florydzie również nie ujawniają konstruktora. Wśród ludzi związanych z Agencją Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA), konstruktor pojazdu księżycowego pozostał anonimowy.

A zatem co dziś wiemy o życiu i pracy wybitnego inżyniera rodem ze Strzyżowa Mieczysława Grzegorza Bekkera. Jego ojciec pracował jako zmianowy w miejscowej cukrowni. Wreszcie w księdze metrykalnej parafii rzymskokatolickiej, pod pozycją 103/1905, odnaleziony zapis po rosyjsku: ,,25 maja 1905 roku przyszedł na świat potomek płci męskiej. Matka Albina Matylda z domu Bredszneider, lat 27. Ojciec Marian Wasyl Bekker, lat 29. Dziecku nadano imiona Mieczysław Grzegorz”. Najpierw był więc to Strzyżów, lata 1905-1908, a może nawet 1909, potem Zbiersk i Gosławiec, gdzie ojciec młodego Bekkera podejmował pracę w cukrowniach. Następnie gimnazjum w koninie i wreszcie studia na Politechnice Warszawskiej. Od 1931 roku absolwent wydziału mechanicznego Politechniki Warszawskiej, inż. M. G. Bekker, rozpoczął pracę w Instytucie Badań Inżynierii. Tam właśnie w Biurze Konstrukcyjny Broni Pancernej, podówczas podejmowano nowatorskie przedsięwzięcia zmierzające do modernizacji naszej armii. W latach 1933-35 powstał lekki czołg 7-TP, udoskonalony przez polskich inżynierów w oparciu o angielski czołg Vickers. Polski pojazd bojowy, po raz pierwszy produkowany seryjnie, został wyposażony w silnik wysokoprężny, co w owym czasie było jeszcze ewenementem. Inż. M. G. Bekker zajmował się badaniem konstrukcji i zdolności trakcyjnej pojazdów terenowych. Ówczesny przemysł samochodowy w Polsce nie był w stanie dostarczyć wojsku odpowiednie pojazdy terenowe. Przystosowano więc ,,Polskiego Fiata” do eksploatacji w warunkach trudnych. Powstały pojazdy terenowe: ,,Łazik” PF-508 i PF-508/518 oraz PF-518. Ten ostatni został przekonstruowany z półciężarówki w wojskową sanitarkę lub wóz radiostacji. W samochodzie tym zastosowano napęd dodatkowej osi, opracowany przez inż. M. G. Bekkera.

Już wtedy zwrócił on uwagę na pojazdy terenowe, które przy napędzie na wszystkie koła oraz zastosowaniu szerszych opon, posiadały korzystniejsze parametry eksploatacyjne aniżeli pojazdy gąsienicowe. Wskazywał również na potrzebę opracowania teoretycznych podstaw budowy samochodów terenowych. Rezultaty swych badań wykorzystał później już na innym kontynencie, przy konstruowaniu samochodów terenowych i pojazdu księżycowego. Działania wojenne 1939-45 sprawiły, że inż. M. G. Bekker trafił za ocean. W Kanadzie pracował w Biurze Badań Broni Pancernej. W 1943 roku był tam już znanym i cenionym konstruktorem. W 1956 roku jako podpułkownik armii kanadyjskiej, zdecydował się na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Opinia zdolnego konstruktora otworzyła mu drogę do Wojskowego Laboratorium Pojazdów Terenowych w Detroit i politechniki w New Jersey, gdzie podjął wykłady, a wkrótce potem został profesorem uniwersytetu w Michigan. Praca na uczelni nie dawała prof. M. G. Bekkerowi pełnej satysfakcji, ograniczała jego czas na eksperymenty z pojazdami terenowymi, które stały się dla niego pasją jego życia.
Warto nadmienić, że w ogłoszonym konkursie, konkurentem prof. M. G. Bekkera był osiadły w Stanach Zjednoczonych Polak, inż. Stanisław Wojciech Rogalski, znany przed wojną konstruktor lotniczy i pilot wojskowy, który budował samoloty RWD z pomocą S. Wigury i J. Drzewieckiego.
Prof. M. G. Bekker jestautorem licznych prac naukowych, m. in. ,,Theory of Land Locomotion”, w której przedstawił nowoczesną teorię ruchu pojazdów terenowych.
Tymczasem nadarzyła się okazja objęcia stanowiska dyrektora Instytutu Badań koncernu samochodowego General Motor’s w Santa Barbara w stanie Kalifornia. Z zadowoleniem więc przyjął tę propozycje. W 1961 roku w Stanach Zjednoczonych były prowadzone prace badawcze związane z programem kosmicznym - ,,Apollo Space Program”, zainicjowane przez prezydenta J. F. Kennedy’ego, realizowane przez NASA. Obejmowały one m. in.: opracowanie projektu statku załogowego, aparatu lądującego i pojazdu księżycowego. Po ogłoszeniu przez NASA konkursu na pojazd zdolny do poruszania się po Księżycu, zespołowi konstruktorów z instytutu, którym kierował prof. M. G. Bekker, zlecono udział w pracach objętych programem. Pojazd księżycowy LRV, skonstruowany w oparciu o teoretyczne założenia naszego rodaka, został wykonany przez koncern General Motor’s w kooperacji z zakładami Boeing. Łącznie z wyposażeniem koszt pojazdu określa się na około czterdzieści milionów dolarów.
W wykonaniu programu kosmicznego Apollo, niewątpliwie swój udział ma polski inżynier, kanadyjski podpułkownik i amerykański profesor Mieczysław Grzegorz Bekker.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lacida, czyli polska Enigma
Było sobotnie popołudnie, pod koniec roku 1927, kiedy w mieszkaniu państwa Danilewiczów zadzwonił telefon. Tak wspomina to po latach MARIA DANILEWICZ: - Telefon odebrałam ja, bo męża chwilowo nie było w domu. Kiedy po pół godzinie wrócił, zaraz udał się na Okęcie.
Na warszawskim lotnisku wykryto omyłkowo skierowaną niemiecką skrzynię. Zainteresował się nią polski wywiad. Po sprawdzeniu okazało się, że przesyłka zawiera tajemniczą maszynę, na pierwszy rzut oka przypominającą maszynę do pisania. Podejrzenia szły w tym kierunku, że jest to urządzenie o dużym znaczeniu wojskowym. Zaintrygowany tym znaleziskiem oficer Oddziału II zatelefonował do męża, prosząc, by natychmiast przyjechał na lotnisko. Ludomir wrócił do domu dopiero w poniedziałek. Przez dwie noce, niedzielę i poniedziałek, rozebrał maszynę na części, które sfotografowano i porobiono odpowiednie pomiary, po czym zmontowano i - jak gdyby nigdy nic - z powrotem wsadzono do skrzyni. Zdaje się, że Niemcy nie odkryli, iż była otwierana i badana przez polskich specjalistów. Mąż wiedział, podobnie jak fachowcy ze Sztabu, że jest to - używana w armii niemieckiej - nowoczesna maszyna szyfrowa. Miała bardzo duże możliwości, a jej szyfr był trudny do złamania. Wykonano więc kopię.
Tym samym odtworzono słynną niemiecką maszynę szyfrującą - Enigmę. Polska kopia nosiła nazwę Lacida. Skrót pochodził od trzech nazwisk: La" - od płk. Langera szefa całej operacji, ci" - od nazwiska por. Ciężkiego i da" - od Danilewicza.
By wyjaśnić, dlaczego właśnie Ludomir Danilewicz zajął się zarówno skopiowaniem maszyny szyfrującej, jak też jej seryjną produkcją, musimy jeszcze dalej cofnąć się w czasie.
LUDOMIR DANILEWICZ, urodzony w roku 1904, już w gimnazjum zainteresował się elektrotechniką tak bardzo, że w roku 1923 ukazała się jego pierwsza fachowa publikacja: Amatorskie wykonanie elektrycznych przyrządów pomiarowych. Samouczek techniczny". Miał wtedy 19 lat. Zaraz potem rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Elektrotechnicznym. Miał dużą wiedzę i doświadczenie zdobyte własnym wysiłkiem, zdecydowane poglądy naukowe, których potrafił bronić. Żona wspomina, że w pewnym momencie wdał się w ostry spór z prof. Mieczysławem Wolfkem. Późniejsze doniesienia naukowe z uniwersytetów zagranicznych potwierdziły, że Ludomir Danilewicz miał rację. W trakcie studiów pasjonował się elektrotechniką i techniką radiową, posiadał też talent konstrukcyjny i smykałkę" mechaniczną, co pozwalało mu realizować swoje pomysły. W roku 1926 Ludomir Danilewicz był już znanym w kraju radiotechnikiem-krótkofalowcem. Na I Ogólnokrajowej Wystawie Radiowej on i jego młodszy brat Leonard, również student PW, otrzymali złoty medal za konstrukcję radiostacji krótkofalowej. W tym samym roku Ludomir - wraz z inż. Albertem Chomiczem - założył Wytwórnię Aparatów Elektrycznych Dacho". Był też współzałożycielem Polskiego Klubu Radionadawców. Swoją przyszłą żonę - Marię, studentkę filologii polskiej - poznał w trakcie studiów. Pobrali się w roku 1927.
AVA
W trakcie studiów - jako niezwykle uzdolniony konstruktor z talentami matematycznymi - Ludomir Danilewicz został przechwycony" przez Oddział II Sztabu Głównego i skierowany do prac nad urządzeniami specjalnymi dla wojska. Rozpoczynały się prace nad maszynami szyfrującymi. Pani Maria była ich mimowolnym świadkiem, bo pierwsze prototypy powstawały... w ich domu, na bazie ówczesnych maszyn do pisania Underwood" i Remington". Pani Maria, pisząca wówczas swoją pracę dyplomową, wspomina: – Kiedy naciskałam klawisze, maszyna pisała całkiem co innego.
W roku 1928 Ludomir Danilewicz wraz z inż. Antonim Palluthem, pracownikiem Sztabu Głównego, bratem Leonardem i Edwardem Fokczyńskim zakładają Wytwórnię Radiotechniczną AVA, powstałą przy pomocy" Sztabu Głównego, początkowo produkującą stacje krótkofalowe i części do sprzętu radiotechnicznego dla potrzeb cywilnych i wojskowych. W roku 1931 Danilewicz rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Rezerwy Łączności w Zegrzu. W podchorążówce poznał Czesława Bełkowskiego, absolwenta tego samego co Ludomir wydziału, który tak go wspomina: – Był od nas o parę lat starszy i uosabiał nasze marzenia, był bowiem współwłaścicielem wytwórni radiotechnicznej AVA (...). Obaj bracia byli jednymi z pierwszych radioamatorów-krótkofalowców. Mieli znak wywoławczy TPAV, stąd nazwa wytwórni AVA. Zaobserwowaliśmy, że musiał mieć jakieś chody", bo niespodziewanie otrzymywał przepustki na kilka dni. Dopiero po jego śmierci dowiedziałem się, że był wówczas jednym z konstruktorów i wykonawców odtwarzania niemieckich maszyn szyfrujących Enigma. Studiował na Politechnice Warszawskiej, ale jej nie skończył. pokłócił się z prof. Wolfke, nie chcąc mu w czymś przyznać racji. Jego firma AVA była już w tym czasie sporą fabryką. Produkowali wyłącznie dla wojska i Ludomir niechętnie mówił o tym, co robili.
Nie mógł tam realizować wszystkich swoich pomysłów, stąd też szybko doszło do współpracy pomiędzy nim a Fabryką Urządzeń Zasilających inż. J. Rodkiewicz i S-ka, w której pracował Bełkowski. – Przyszedł z propozycją, by zrobić kilka zespołów spalinowo-elektrycznych do zasilania radiostacji wojskowych wytwarzanych właśnie przez AVA. Nam sens podjęcia tej produkcji wytłumaczył bardzo prosto: AVA da zaliczkę, rysunki zrobi on ze swym przyjacielem Stefanem Gajęckim, a prądnicę wykona zaprzyjaźniona firma K. i W. Pustoła" (Mina dziarska, d... goła, firma K. i W. Pustoła), modele odlewnicze zrobi zaprzyjaźniony modelarz, odlewy się zamówi, tokarkę do obróbki mechanicznej i tak trzeba kupić, skoro ma być fabryka, resztę wykona się w innych zaprzyjaźnionych warsztatach mechanicznych, a jak nie – to on zrobi sam po fajrancie u siebie w AVA. Był dobrym ślusarzem, tokarzem, szlifierzem, miał zdolności manualne i lubił warsztatową pracę - wspomina Czesław Bełkowski.
O jakości owych zespołów spalinowo-elektrycznych niech zaświadczy fakt, że jeden z nich, pracujący w twierdzy modlińskiej, pozostał jedynym źródłem energii elektrycznej czynnym tam do końca oblężenia w roku 1939.
BOMBY KRYPTOLOGICZNE
Wróćmy jednak do Lacidy. Jej konstrukcja i prototypy powstały w latach 1929-30. Wyłącznym konstruktorem części mechanicznej i elektrycznej był Ludomir Danilewicz. W lutym 1933 AVA otrzymała zlecenie na produkcję seryjną i w tym samym roku zostały wyprodukowane pierwsze egzemplarze. Ludomir pracował nadal w Wydziale II Sztabu Głównego i kierował produkcją urządzeń specjalnych dla wojska w AVA. Od roku 1938 do produkcji wchodzą omby kryptologiczne" - systemy sześciu maszyn Lacida służących do łamania szyfrów.
- Latem 1939 roku prace były już tak zaawansowane, że postanowiono sekretem Enigmy podzielić się z naszymi sojusznikami - wspomina Maria Danilewicz. - Stało się to w lipcu tegoż roku. Egzemplarze Lacidy przekazano w Warszawie misji angielskiej. Gdy w kilka tygodni później wybuchła wojna, Sztab uznał, że osoby związane bezpośrednio z konstrukcją Lacidy są poważnie zagrożone i powinny jak najszybciej opuścić Warszawę. Dlatego oboje z mężem znaleźliśmy się w pierwszej fali emigracyjnej.
Wyjechali w porę; Niemcy poszukiwali Ludomira już następnego dnia po wkroczeniu do Warszawy. Również jedne z pierwszych bomb zrzuconych na Warszawę, zapewne nie przypadkowo, spadły na teren AVA.
25 lutego 1971 roku pan Ludomir zmarł nagle na atak serca. Zgodnie z jego wcześniejszym życzeniem, ciało zostało spopielone, a prochy wsypane do ziemi na katolickim cmentarzu Golders Green w Londynie, w kwaterze West Central D.
Ujawniona po latach historia Enigmy doczekała się wielu opracowań, nakręcono o niej filmy. Mówi się głośno o wkładzie Polaków w rozszyfrowanie jej tajemnicy, ale wymienia się przy tej okazji jedynie nazwiska matematyków Marian Rajewskiego, Jerzy Różyckiego i Henryk Zygalskiego. Postać Ludomira Danilewicza - mimo że jego udział w całej tej sprawie był niezwykle istotny - pozostaje w cieniu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe są osiągnięcia zespołu, którym kierował polski inżynier-emigrant Kazimierz Januszewski (bardziej znany pod przybranym angielskim nazwiskiem Stefan K. Janson). Prace nad prototypem karabinka EM-2 kalibru 7 mm zostały zakończone pod koniec 1948 roku, a następnie broń została gruntownie przetestowana. Karabinek okazał się bardzo udany, stabilny przy strzelaniu ogniem ciągłym i w latach 1949-1950 opracowywano jego kolejne wersje - model ze skróconą lufą dla spadochroniarzy, broń z szczelinowym tłumikiem płomieni, wersję dostosowaną do miotania granatów nasadkowych i karabinek przystosowany do działań w warunkach arktycznych z powiększonym spustem i kabłąkiem. W marcu 1950 roku przekazano go do Stanów Zjednoczonych w celu dalszych badań, które dowiodły, że jest to broń znacznie przewyższająca swoimi osiągami amerykański karabin samopowtarzalny M1 Garand kalibru 7,62 mm. W roku 1951 EM-1 został wstępnie przyjęty do uzbrojenia armii brytyjskiej pod nazwą Rifle, Automatic, caliber .280, Number 9 Mark 1. Jednak pomimo bardzo dobrych wyników testów (podczas badań w Stanach Zjednoczonych dano z niego ponad 55 000 strzałów) nie został przyjęty przez Amerykanów dobrze. Powodem był - ku zaskoczeniu konstruktorów -zastosowany do zasilania broni nabój pośredni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Profesor Janusz Groszkowski (1898-1984) – pierwszy Pre-
zes PZK (nigdy nie był licencjonowanym nadawcą) był wraz
prof. Stanisławem Ryżką (1910-74) pionierem radaru, a z prof. Marcelim Struszyńskim (1880-1959) w warunkach konspiracyjnych przebadał przechwyconą przez AK rakietę V-2, co pomogło w zwalczaniu jej w nalotach na Londyn.

Wacław Struszyński (1905-1980) skonstruował antenę na-
miarową, umożliwiającą wykrywanie i i lokalizację niemiec-
kich okrętów podwodnych, które korzystały z łączności
radiowej na wielkich częstotliwościach.

Juliusz Hupert wynalazł stabilizator częstotliwości na-
dajników okrętowych.

Inż. Tadeusz Heftman - znany przedwojenny krótkofalowiec TPAX - zaprojektował około 1943 roku radiostację
AP5. Do kraju trafiła w lecie 1944 r. w ramach akcji zrzutów lotniczych. Była jedną z najlepszych konstrukcji w tym zakresie.

Henryk Magnuski (1909-1978) pracujący w latach 40.
w Motoroli opracował pierwszą lekką i o znacznym zasięgu,
opartą na modulacji częstotliwości, radiostację wojskową
SCR-300 przeznaczona dla niższych szczebli dowodzenia.

Zygmunt Jelonek (1909-1994) skonstruował radiostację
WS-10, która była tzw. linią radiową o ośmiu kanałach ko-
munikacyjnych i umożliwiała łączność dowództwa z oddzia-
łami walczącymi na plażach Normandii
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lokomotywa jak zwykle przesadzasz. Nie chodzi o żaden Tybet czy Mongolię, a zwykły wykrywacz min, który Anglosasi używali w czasie II wojny. Nie chodzi o historię Polski, tylko, że Polacy nie są w stanie nic wynaleźć. Przeczytaj to jeszcze raz, chyba, że nie potrafisz?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam !

No to wreszcie jak było z tą Enigmą ? Rozpracowali ja kryptolodzy na podstawie geniuszu matematycznego czy skopiował Danilewicz pomierzywszy i sfotogafowawszy ? No bo jeśli skopiował to taki sam sukces jak skopiowanie Kałasznikowa po Stg 44 albo PPSZ'y po Suomi .....

Pozdrawiam !

link: http://forums.vwvortex.com/zerothread?id=848531&page=1

Polak potrafi ;-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i nie tyle wynalazki, ale kto wynalazł sterowanie spadochronem za pomocą naciągu linek? Wieże do ćwiczenia skoków spadochroniarzy a sucho"? (Dzięki czemu podczas operacji Market-Garden kontuzje u polskich skoczków były zadziwiająco niskie). I kilka innych spadochronowych patentów?
Tak, to Ci, którzy zostali obwinieni przez pewnego Angola za klęskę pod Arnhem, czyli żołnierze Sosabowskiego (i ich poprzednicy/nauczyciele).
A cały świat do tej pory korzysta z ich doświadczeń, tylko czy zdaje sobie z tego sprawę?
Pozdro %)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tiaaa. Było już o polskiej" myśli technicznej. W tamtej dyskusji byłem bardzo krytyczny. To co zrobił M-i potwierdza raczej moje stanowisko, że niestey, ale kiepsko z nami ...

M-i PRZEKOPIOWAŁ cudzy artykuł (co najmniej pierwsze cztery wpisy - reszty już analizowałem) i nie dementuje gdy dostaje gratulacje od porażonych" opracowaniem.

Wstyd !!!

Niech poda źrodło skąd kopiował, zanim inni to zrobią.

:-((

proscan

PS
Przykro mi, Kocur, że znowu pyskówka. Polak NIE potrafi. Może kiedyś potrafił.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ehhh ... widze, że jedyny sposób na uniknięcie pyskówek to wzrost temperatury za oknem. Prognozy na przyszły tydzień wygladają obiecująco. Chociaż 0'C - zawsze to coś. Byle saperke wbić.
;-)

Może i przekopiował - źle że nie podał źródła - ale fajnie że umieścił.

pozdrawiam - kocur.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też dodam zdjątko sapera z pp polskiej kosntrukcji wykrywką. Francja 44r. Możliwe, że to Polacy.

Dwie interpretacje fotki:

1. Technika walki chińska. :) Za żołnirzem z karabinem (czy innym deficytowym sprzętem wojskowym) szło paru innych. W momencie jego śmierci następny przejmował broń.

2. Ciężki sprzęt powodował szybkie męczenie się zawodnika i powstawała potrzeba podmiany. Ci z tyłu to właśnie zmiennicy.

pzdr woyta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie