To, że nieuctwo polskich punków tak sobie umyśliło to nie znaczy, że tak jest. Nawet z językowego i antropologicznego punktu widzenia to bezsens. Mohawk haircut nie równa się i nie tłumaczy się Iroquois haircut, ponieważ Iroquois to antropologiczne pojęcie worek. Mohawk haircut przyjęli spadochroniarze 101. DPD, a Indianie kanadyjscy w niej nie walczyli. Skoro olbrzymia etniczna grupa Irokezów liczy sześć plemion amerykańskich i sześć plemion kanadyjskich to nazywanie Mohawk haircut jako Iroquois haircut jest kompletną bzdurą, bo to nic nie oznacza, albowiem jest to pojęcie-worek. Fryzurę tę wymyślili Mohawkowie i do nich należy ta nazwa, żeby nie wiem do jakiej większej grupy etnicznej należeli.
Chyba amerykańska, czyli rodzima, antropologia kultury oraz amerykańska, czyli rodzima, historia wojskowości wie trochę lepiej, co i jak się nazywa w ich kraju. Poprawianie tego przez Polaków jest tylko niepoważne. Skoro wszyscy bez wyjątku badacze historii drugowojennych amerykańskich sił spadochronowych, w tym dwaj najwybitniejsi – Mark Bando i Michel De Trez – zakazują posługiwania się terminem „Iroquois haircut” to chyba coś w tym jest, mówiąc najdelikatniej.
W inwazji na Francję w składzie 101. DPD byli Indianie plemienia Siuksów i też nie nosili na głowach fryzury Siuksów, ale z pełnym poszanowaniem jej nazwy nosili fryzurę à la Mohawk, a nie Irokez. Chyba Indianie też trochę lepiej wiedzą od Polaków co i jak się nazywa w obrębie ich kultury i tradycji.
Pozdrawiam.